wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 18


PASJA 


CZ.18



Obudziłam się nad ranem w swoim łóżku. Przeżyłam lekki szok kiedy obok mnie zastałam Kurka. Przypomniałam sobie co się wczoraj wydarzyło. Nie mogłam w to uwierzyć, to było... niesamowite. Leżałam i patrzyłam jak obok leży młody Bóg. W dodatku mój. Nie mogłam się powstrzymać i musnęłam jego usta swoimi. Zaraz potem wyczułam jego dłoń na plecach i to jak się uśmiecha.
- Dzień dobry - odpowiedział zaspanym głosem.
- Mało ci? - zaśmiałam się kiedy poczułam jego dłoń na pośladkach.
- Mmh - wymruczał po czym namiętnie mnie pocałował. 
Nagle jednak pobladł.
- Agata! Nie zabezpieczyliśmy się. - był przerażony, a ja skwitowałam to śmiechem. 
- Spokojnie, nie martw się o to. Ja się zabezpieczyłam - ciągle śmiałam się z jego miny. Zrozumiał o co mi chodzi, więc zakończył temat. Jednak teraz ja uświadomiłam sobie jeden dość istotny fakt.
- Boże! Gdzie są dziewczyny? Przecież... - teraz to ja miałam głupią minę, ale nie było mi do śmiechu. Przecież pokój dzieliłam z Lilka i Kingą, więc gdzie one są i co gorsza czy były tu w nocy? Kurek po przeanalizowaniu moich słów, uśmiechnął się tylko.
- Czyli wszyscy już wiedzą - uśmiechnął się patrząc na szafkę nocną, na której stała taca ze śniadaniem i karteczką.

Tak słodko razem wyglądaliście, że raczyliśmy Wam przeszkadzać :*
PS. Długo kazaliście czekać...

Ta karteczka mnie nie uspokoiła, a wręcz przeciwnie, ponieważ nie wiem w którym momencie one weszły i co widziały.
- To jakaś katastrofa! - powiedziała i spojrzałam na szczerzącego się Kurka - A ty czego się tak szczerzysz jak głupi do sera?
- Bo nie mogę uwierzyć w to co się stało - odpowiedział przybliżając się do mnie - A zwłaszcza w to, że jesteś tu ze mną, że mnie wysłuchałaś, nie odtrąciłaś i nie uciekłaś. Że nie uciekłaś znów przed swoimi uczuciami - mówił, a to mnie to powoli docierało.
- Kocham cię Bartek - powiedziałam to po raz kolejny, ale nie sprawiło mi to już takiej trudności jak wcześniej. On tylko popatrzył na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami, w których dostrzegłam iskierki szczęścia i miłości. Nigdy nie wierzyłam, że można się tak szybko w kimś zakochać. A tu ot to stało sie właśnie mnie. 
- Mam do ciebie pytanie, ale proszę odpowiedz mi szczerze - pokiwał głową na zgodę - Co jest między tobą a Moniką? - jego wyraz twarzy z uśmiechu zmienił sie na grymas.
- Agata, ale o co ci chodzi? - był wyraźnie lekko zirytowany moim pytaniem.
- O to, że chcę wiedzieć, co jest między wami?
- Nic - starał się mnie zbyć.
- To dlaczego ją całowałeś?! - starałam się mówić spokojnie, ale irytowało mnie jego zachowanie. Czemu nie mógł mi odpowiedzieć, tylko omijał ten temat jakby go parzył?
- To był chwilowy impuls, nic więcej.
- Aha - odpowiedziałam, wstałam i poszłam do łazienki. Zaraz potem wszedł do niej Kurek.
- Dlaczego tak cię to męczy? Nie ufasz mi?
- Ufam, chcę po prostu wiedzieć na czym stoję. Czy to naprawdę takie dziwne? - miałam już dość tej rozmowy.
- Agata, proszę cię. Nie kłóćmy się o taką głupotę - powiedział obejmując mnie w pasie i próbując dostać się ustami do mojej szyi.
- Ale czy ja się kłócę? Tylko zapytałam...
- Dobrze, ale temat już jest skończony. Poróbmy coś innego - mówiąc to składał pocałunki na mojej szyi, a rękoma błądził po plecach.
- O nie! Wynocha Kurek! - wygoniłam go z łazienki zamykając za sobą drzwi.
- Wredna jesteś, wiesz? - mówił zwiedzonym głosem.
- Jakoś to przeżyję!

Gdy byliśmy już gotowi zeszliśmy razem na śniadanie, gdzie na nasz widok większość zaczęła chichotać. Lila i Kinga siedziały przy oddzielnym stoliku i posyłały znaczące spojrzenia. Zaraz się do nich dosiadłam, by zostać zasypana lawiną pytań.
- A tak właściwie to skąd wy o tym wiecie?
- Jak to, przecież mieszkamy w tym samym pokoju - zaśmiały się do siebie - Przyszłyśmy w nocy, bo Igła robił w swoim pokoju małą imprezę. No i zastał nas dość ciekawy widok - obie zaczęły się chichrać, a ja zrobiłam się czerwona jak burak.
- Ej, ale spokojnie. Nic nie widziałyśmy. Byliście wyjątkowo grzeczni, słodko sobie spaliście wtuleni w siebie - Kinga zaczęła się rozczulać - Nie chciałyśmy przeszkadzać, więc poszłyśmy do chłopaków, którzy koniecznie chcieli to zobaczyć - powiedziała, ale widząc moją minę szybko dodała - Ale szybko ich powstrzymałyśmy. 
Odetchnęłam z ulgą. Zerknęłam w stronę Moniki, która patrzyła w talerz pustym wzrokiem, a gdy zorientowała się, że na nią patrzę posłała mi zawiedzione spojrzenie. 

Chłopaki przy stoliku nie dawali Kurkowi spokoju, on tylko posłał mi błagające o pomoc spojrzenie, a ja jedynie zaśmiałam się w duchu. Mój telefon znów się rozdzwonił, a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mamy. No cóż...
- Słucham?
- Cześć kochanie, jak tam u ciebie? - spytała zadowolona.
- Dobrze, a u ciebie? - szczerze, może niewłaściwie to zabrzmi, ale mało mnie to obchodziło, bo chciałam jak najszybciej skończyć tą rozmowę, by uniknąć niepożądanego tematu. Jadnak wiecie już co nieco o moim szczęściu...
- W porządku. Jak tam egzaminy? - no oczywiście, nie udało się tego uniknąć. Przecież jak rodzice się dowiedzą, że oblałam i w dodatku nie mam jak napisać poprawki to mnie chyba zabiją. Albo gorzej. Przyjadą tu po mnie, każą wszystko rzucić, tak są to tego zdolni!
- Nie wiem, jeszcze nie odebrałam wyników - kłamałam. Byłam coraz bardziej zdenerwowana.
- Jak to nie odebrałaś wyników? Przecież już dawno powinnaś je znać.
- Ale nie znam, przepraszam, ale nie mogę rozmawiać - nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się choć wiedziałam, że będą później z tego problemy. Szybko zadzwoniłam do Weroniki.
- Aga? Dobrze, że dzwonisz, bo... - zaczęła, ale jej przerwałam.
- Weronika, musisz mi pomóc! Ja muszę zdać te egzaminy, a rodzice już się niecierpliwią.
- No właśnie, bo ja mam informacje. Poprawka nie będzie w sobotę, tylko jutro. Przełożyli terminy - w miarę jak mówiła robiło mi się słabo. 
- Ale jak to jutro?! Przecież... jak ja mam tam do jutra dojechać? - byłam zrozpaczona.
- Agata, spokojnie. Coś się wymyśli. Nie możesz pogadać z trenerem? Przyjechać na jeden dzień... Agata ty musisz przyjechać, inaczej... - urwała.
- Wiem, wiem... - starałam się na spokojny ton - Ale za to nie wiem jak to zrobić. Zadzwonię później - rozłączyłam się. 
Jednak po chwili mój telefon znów się rozdzwonił. Mama. Nie zamierzałam się z nią teraz przy wszystkich kłócić. Jednak po 8 telefonach z jej strony postanowiłam wyłączyć telefon. W końcu mówiłam, że nie mogę rozmawiać, ale i tak wiedziałam, że czeka mnie awantura. Spojrzałam w stronę Kurka, który patrzył ma mnie pytającym spojrzeniem. Musiałam z nim o tym pogadać. Ale najpierw musiałam pogadać o tym z trenerem. 
Tak więc bez słowa wyszłam ze stołówki i ruszyłam w stronę hali gdzie zaraz miał zacząć się nasz trening. Trener już tam był.
- Dzień dobry trenerze - siliłam się na niezwykle miły ton.
- Dzień dobry, ty nie na śniadaniu? - spytał zdziwiony.
- Mogłabym spytać trenera o to samo.
- No tak - przerwał - Co cię do mnie sprowadza?
- Trening - zaśmiałam się - Ale tak naprawdę do mam sprawę - powiedziałam już całkiem poważnie.
- Słucham zatem - powiedział życzliwie.
- Trenerze - wzięłam głęboki oddech - Ja muszę wyjechać na chociaż jeden dzień - mówiłam oczekując jego reakcji.
- Słucham? Jak chcesz wyjechać? Przecież w sobotę mamy mecz! - mówił zdecydowanym tonem, a ja dopiero w tym monecie przypomniałam sobie o meczu. Przechlapane...
- Wiem trenerze, ale ja muszę. Nie będzie mnie tylko na dwóch treningach jutro. Proszę, ja muszę wyjechać - mówiłam nieco głośniej. Gdy spojrzałam na drzwi ujrzałam w nich zdezorientowaną minę Kurka. Jednak na ten moment zignorowałam go - Proszę!
- Agata, wiesz, że to niemożliwe - mówił i chyba chciał zakończyć temat, ale mu na to nie pozwoliłam.
- Trenerze, ale ja muszę jechać. To sprawa życia i śmierci - tym razem nie kłamałam. Jak rodzice się dowiedzą to nie wiem co ze mną zrobią. Albo każą zrezygnować z siatkówki i wziąć się za naukę, a wtedy to się chyba sama zabiję. Musiałam zrobić wszystko by tylko zdać ten cholerny egzamin.
- Mógłbym chociaż wiedzieć o co chodzi? - powoli ulegał.
- Mam ważny egzamin na studiach. A tak właściwie poprawkę, bo pierwszy zawaliłam, nie chcę zwalać winy, ale przez siatkówkę.
- To ty studiujesz? A mógłbym wiedzieć co? - był wyraźnie zdziwiony.
- Fotografię. 
- Zawaliłaś egzaminy z fotografii? - był lekko rozbawiony - Rozumiem jakby to była medycyna - on się ze mnie naśmiewał czy co?
- Przepraszam bardzo, ale nieco bardzie skomplikowana sprawa. Powiedzmy, że nie ma dobrych relacji z niektórymi osobami - na myśl o tym przeklętym profesorze, aż mnie ciarki przeszły - No to zgodzi się trener, tylko jeden dzień. Jutro wieczorem już będę z powrotem. Proszę! - już go niemal błagałam. 
- No dobrze, ale jutro po kolacji widzę cię w Spale - rzuciłam mu się na szyje, co wywołało zdziwienie u niego, a także u siatkarzy i siatkarek gromadzących się na hali.

______________________________________________

Następny rozdział za kilka dni, bo jadę do babci, ale w piątek już powinien się pojawić :)

sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 17



PASJA


CZ.17



Następnego dnia Weronika i Kuba musieli już wyjeżdżać. Kuba wracał do Anglii, bo jak się dowiedziałam ma tam narzeczoną! Oczywiście mimo mojego "świetnego" wczorajszego humory nawrzeszczałam na niego, dlaczego mówi mi o tym dopiero teraz. Weronika musiała wracać na uczelnie, ale obiecała, że jak będzie mogła to do mnie przyjedzie. Przed wyjazdem, jak dowiedziała się o Kurku i Monice, miała ochotę chyba go zabić, ale jakoś ją powstrzymałam. Nie zamierzałam się nad sobą użalać. Chciałam wybić go sobie z głowy i zapomnieć, że coś do niego czuję. 

Niestety los nigdy nie jest po mojej stronie, powtarzam NIGDY. Na naszym porannym treningu pojawili się siatkarze, którzy z wielkim zainteresowaniem oglądali naszą grę. Kiedy Zibi mnie zobaczył zaraz do mnie podszedł.
- Już lepiej? - zapytał uśmiechając się do mnie. Nie pojmowałam jego zachowania.
- Tak, nie musisz się o mnie martwić - ucięłam krótko. Choć siatkarze nie słyszeli naszej rozmowy, widać było, że są wyraźnie zdziwieni, że jeszcze na siebie nie wrzeszczymy.

Zaczęłyśmy grać. Po rozgrzewce rozegrałyśmy mały mecz. Wszystkie piłki posyłałam do Lili, która była dziś w świetnej formie. Ze mną było trochę gorzej, ponieważ martwiłam się o wyniki egzaminu, które miały pojawić się dzisiaj. Byłam cały czas rozkojarzona. Nie pomagali mi również chłopaki, którzy cały czas komentowali naszą grę. Zauważyłam również, że Kinga i Michał posyłają sobie ukradkowe spojrzenia i uśmiechy. 
- Ej Kinia, co to było? - zapytałam zaraz po jej kolejnym uśmiechu w stronę Michała w trakcie krótkiej przerwy w meczu.
- Co? Nic, o co ci chodzi? - powiedziała widocznie speszona.
- No przecież widzę. No powiedz... 
- Agata, skup się! Nic ci nie wychodzi - usłyszałam głos trenera. Wzięłam się za ostre granie, ale zaraz po treningu podeszłam do Kingi.
- Powiesz mi o co chodzi? Czy ty i Michał...?
 -No tak jakoś wyszło... - powiedział starannie oglądając swoje buty.
- Na serio?! I ty mi nic nie powiedział? - krzyknęłam na nią oburzona.
- No bo ty chodziłaś cały czas taka smutna, nie chciałam cię dobijać.
- Ale czym miałabyś mnie dobijać? - nie wiedziałam o co chodzi.
- No bo nie wiem co z tego będzie. A wy sobie nikogo nie znalazłyście...
- Czy ty oczekujesz, że Lilka zacznie spotykać się z jakimś facetem? - powiedziałam tłumiąc śmiech.
- No tak, ale wiesz ona jakoś tak ostatnio dużo czasu spędza z Grześkiem Koskiem i nie wiem czy przypadkiem.... - przerwałam jej.
- Żartujesz?! Lilka i Kosa?
- No, tak mi się wydaję. Strasznie dużo o nim gada.
- Nie słyszałam, żeby o nim gadała..
- Nie dziw się, ostatnio w ogóle z nami nie rozmawiasz, cały czas siedzisz smutna albo zła.
- Przepraszam, za dużo myślę o swoich problemach. Nie wiem czemu...

Cały czas wolny do obiadu spędziłam z dziewczynami w pokoju. Opowiadałyśmy sobie o wszystkim o czym nie wiedziałam. Lila po naszych naciskach wreszcie wydusiła, że czuje coś do Grześka i może coś z tego będzie. Kinga za to potwierdziła swój związek z Kubiakiem.
- Agata, a co z Bartkiem? - spytała niepewnie Kinga.
- No a co ma być? Nic.
- Agata, proszę cię. Myślisz, że tego nie widzę? Widzę jak patrzysz na Kurka. Agata... Ty się w nim zakochałaś! - znów to usłyszałam... Że się zakochałam. Może, ale jakie to miało znaczenie? Do moich oczu napłynęły łzy.
- Agata? Co jest? 
Opowiedziałam im o wczorajszych wydarzeniach. Były w lekkim szoku.
- A to dupek! Skopię mu tyłek - Lila już zmierzała ku drzwiom.
- Nie, to moja wina. Przecież to ja powiedziałam, że chcę być tylko przyjaciółką, a on może robić sobie co chce.
- Ale mówił, że zależy mu na tobie, tak czy nie?
- Nie wiem Lila, nie ważne, nie obchodzi mnie to już. Możemy o tym nie rozmawiać?

Postanowiłyśmy się przejść. Razem z nami wybrało się kilku chłopaków, wśród nich oczywiście Kubiak i Kosok. Między tym ostatnim o Lilą rzeczywiście iskrzyło. Natomiast Kinga i Michał szli trzymając się za ręce. Zaraz do nich podbiegłam i pogratulowałam, bo nie miałam okazji jeszcze właściwie pogadać z Kubiakiem. Szli razem z nami jeszcze Igła, Żygadło, Piter, Winiar i Możdżon. 
- Jak tam? - zapytał, bo szłam na końcu gromady razem z Winiarem.
- Jakoś. A co tam u ciebie Mieciu? - spytałam uśmiechnięta. 
Nie odpowiedział, bo zadzwonił mu telefon. Rozmawiał chyba z żoną, pod koniec szeroko otworzył buzie i zaniemówił. Następnie zaczął wrzeszczeć z całych sił.
- BĘDĘ OJCEM, BOŻE ZNÓW BĘDĘ OJCEM!! - wrzeszczał biegając i skacząc we wszystkich kierunkach. Na początku wszyscy zaczęli się z niego śmiać, a na koniec otrzymał gromkie brawa i gratulacje. Podszedł do mnie i zakręcił w powietrzu.
- Boże Agata, nie mogę w to uwierzyć - był taki podekscytowany.
- Też się cieszę, ale mógłbyś mnie już odstawić - ledwo opanowywałam śmiech. 

Cały spacer minął nam na śmiechach i wygłupach. Zapoznałam się z chłopakami. Nie obyło się również bez Igły i jego kamery. Każdy musiał coś zaśpiewać lub zatańczyć. Ogólnie mówiąc od dawna tak się nie uśmiałam. Jednak mój dobry humor popsuł się momentalnie, gdy doszliśmy do ośrodka. Zadzwonił mój telefon. Weronika, miała do mnie zadzwonić, powiadomić o wynikach moich egzaminów, ponieważ ja nie miałam możliwości ich sprawdzenia.
- Aga, słuchaj.. - zaczęła, a ja już wiedziałam co chce powiedzieć.
- Nie proszę, tylko nie to! Wera, powiedz, że to nie to co myślę! - krzyczałam do telefonu.
- Przykro mi, naprawdę. Drugi termin jest w sobotę... - nie dokończyła, ponieważ rozłączyłam się. Jedyne co mogłam teraz powiedzieć to siarczyste "Kurwa mać!" po czym wbiegłam zła do ośrodka. Jak ja miałam pisać drugi termin jak jestem tutaj, jak ja miałam skończyć te studia, skoro w ogóle nie miałam na nie czasu? 

Zostawiłam moich towarzyszy przed ośrodkiem, a sama pobiegłam wyżyć się na hale. Miałam ochotę kogoś zabić. 
Wbiegłam na boisko i wyżywałam się na piłce. Posyłałam mocne bomby w zagrywce na drugi koniec boiska. Byłam zła i życie niemiłe temu kto odważy się do mnie teraz zbliżyć. Znalazła się jednak taka osoba. 
- Co ty tutaj robisz?! - wrzasnęłam na "dzień dobry".
- Nie można już sobie wejść na hale? O co ci chodzi?
- Nie twój interes. Odczep się - wykrzyczałam mu w twarz i opadłam zmęczona na podłogę.
- Agata, co się dzieje? Co ja ci zrobiłem, że taka jesteś?
- Nic mi nie zrobiłeś. Wracaj do Moniki i zejdź mi z oczu - prychnęłam do Bartka i chciałam wyjść, ale mi nie pozwolił.
- Moniki? 
- Myślisz, że nie widziałam jak się z nią obściskiwałeś? 
- Nie obściskiwałem się z nią. A zresztą co cię to obchodzi? Chciałaś być moją przyjaciółką, a teraz robisz jakieś sceny...
- Ja robię sceny? Ja nie rzucam słów na wiatr. Nie mówię komuś, że mi zależy, a tego samego dnia całuję się z inną. Jesteś żałosny! - wyrwałam się mu i wybiegłam z hali i wpadłam do pustego pokoju.  Jednak dogonił mnie i wszedł tam razem ze mną.
- O co ci tak właściwie chodzi? Sama mówiłaś, że się nie znamy, że nie chcesz ze mną być. A teraz co? Jesteś zazdrosna, bo się z kimś całowałem? - nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. W sumie miał rację. 
- Wyjdź  stąd! - ani drgnął - Bartek wyjdź stąd!
- Nie ruszę się dopóki nie wyjaśnimy sobie kilku spraw.
- Co chcesz wiedzieć? Że jesteś dla mnie ważny? Że ostatnio nie robię nic innego tylko myślę o tobie i zastanawiam się co ty do mnie czujesz? Że boli mnie gdy widzę cię z Moniką?! -  mówiłam, a w moich oczach gromadziły się łzy - Że zakochałam się w tobie! - ostatnie zdanie wykrzyczałam mu w twarz i rozpłakałam się na dobre - Wynoś się! Nie chcę cię widzieć! Wynoś się, słyszysz! - zaczęłam walić pięściami w jego tors resztkami sił, on  jednak nic sobie z tego nie robił, złapał mnie mocno, przyparł do ściany i popatrzył w oczy. Ja tylko oparłam głowę i jego czoło, nie miałam już siły.
- Bartek...ja... - nie dokończyłam, ponieważ wbił się w moje usta, tak, że zabrakło mi tchu. Dopiero po chwili oderwaliśmy się od siebie by złapać oddech.
- Agata, zrozum to wreszcie! KOCHAM CIĘ! - powiedział to rozpaczliwym głosem - Kocham cię, od czasu kiedy cię pocałowałem po raz pierwszy, a ty tak zareagowałaś. Zrozumiałem, że cię kocham, nie mogłem przestać o tobie myśleć, a ty mnie odtrącałaś. Wiesz jak zabolały mnie słowa, że nie chcesz być ze mną i mamy zostać przyjaciółmi? - on mówił, a mi w głowie brzęczały tylko dwa słowa "Kocham cię".
- Kocham cię! - przerwałam jego monolog i tym razem ja go pocałowałam, bardziej namiętnie i stanowczo. Kurek błądził rękoma po moich plecach i całował moją szyję. Byłam w takim stanie, że nie wiedziałam co robię. Szybko pozbyliśmy się ubrań, a zaraz potem bielizny. Muszę przyznać, że to była najdziksza noc jaką kiedykolwiek przeżyłam.

_________________________________________________

Wróciłam! :) Ale w ogóle się nie opaliłam.. :((

czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 16



PASJA


CZ.16




- Agata, co ci jest? - po raz nie wiem który Lila próbowała coś ze mnie wyciągnąć. Ja jednak nie miałam ochoty z nikim o tym rozmawiać. Nie rozumiałam swoich uczuć, nie rozumiałam uczuć Bartka. Czego on ode mnie oczekiwał? Jak na tak krótką znajomość liczył chyba na zbyt wiele. No ale ja czuję coś do niego, on do mnie... Nie pojmowałam tej całej sytuacji.

Zbliżała się pora kolacji, a ja nie miałam ochoty nic jeść, ani tym bardziej z nikim się widzieć, ani gadać. Zostałam jednak siłą zaciągnięta na stołówkę gdzie znajdowały się jak na złość wszystkie możliwe osoby. Ja z oczami podkrążonymi od płaczu miałam ochotę pozabijać ich tam, byle tylko tak się nie gapili. Ale na ochocie się skończyło, bo nie miałam za to siły nawet ruszyć palcem. 

Weszłyśmy na stołówkę i zajęłyśmy miejsca. Grzebałam w talerzu, tworząc z jedzenia jakieś nieokreślone wzory geometryczne. W tym momencie względną ciszę na sali zakłócił mój telefon, który dawał o sobie znać. Weronika, świetnie, tego teraz potrzebowałam...
- Słucham - odpowiedziała ściszonym głosem. Nie wszyscy musieli słyszeć moją rozmowę.
- To świetnie, bo jestem w Spale!
- Co?! - wrzasnęłam na całą stołówkę - Gdzie jesteś?!
- W Spale, pod ośrodkiem. Mogłabyś po mnie wyjść - jak poparzona poderwałam się ze stolika i pobiegłam ku wyjściu, a za mną wzroki wszystkich zebranych.
Wybiegłam przed ośrodek z prędkością światła.
- Co ty tutaj robisz?! - krzyknęłam rzucając się jej na szyję.
- Przyjechałam do ciebie. Zresztą nie jestem sama - powiedziała, po czym odsunęła się na bok. Zaraz za nią stał...nie wierzę!
- Kuba! - wrzasnęłam i jemu również rzuciłam się na szyję. Boże jak ja się za nim stęskniłam.
- Co ty tutaj robisz? Jak mnie znalazłeś? - nie mogłam wyjść z szoku.
- Jak to? Cała Polska huczy o najlepszej polskiej reprezentantce, to ja miałem nie wiedzieć - jeszcze raz mnie przytulił. Nie wierzyłam, że on tutaj jest. Nie widziałam go 2 lata. Zaraz po maturze wyjechał na studia do Anglii i tyle go widziałam. Był moim najlepszym przyjacielem. Chodził na każdy mecz, w którym razem z Werą grałyśmy. Nasz najwierniejszy kibic. Z tego co wiem to był nawet kiedyś z Weroniką, ale żadne z nich nigdy oficjalnie nie potwierdziło tych informacji, a mi zostało domyślanie się. 

Weszliśmy do środka, a że stołówka znajduje się zaraz przy wejściu za szklanymi drzwiami Kuba szybko wyczaił jedzenie.
- Jestem strasznie głodny - zaraz potem przyłączyła się do niego Weronika. Nie pozostawało mi nic innego jak zaprowadzić ich do tej nieszczęsnej stołówki. Obeszliśmy szybko grupę siatkarzy, którzy spoglądali tak jakoś dziwnie w naszym kierunku. Podeszłam do Lili i Kingi. Przedstawiłam ich sobie, choć Weronikę w miarę kojarzyły, ponieważ często bywała na naszych meczach. Siedziałam jak na szpilkach czekając aż te głodomory wreszcie się najedzą i będę mogła wyjść z tej przeklętej stołówki, gdzie Kurek dosłownie nie spuszczał mnie z oka.
- Zjedliście już? - spytałam zniecierpliwiona, nawet nie zwrócili na mnie uwagi, tak byli pogrążeni w rozmowie z moimi koleżankami. Weronika za to bardzo chciała autografy, najlepiej całej reprezentacji.
- Dobra, zbiorę ci później - powiedziałam.
- Ale ja chcę sama i teraz - zachowywała się jak dziecko, no ale cóż, powinnam już przywyknąć.
- No to idź do nich.
- Agata no...
- No co? - wstałam od stołu i poszłam do pokoju. Zaraz za mną wybiegła Wera.
- Co się dzieje?
- Nic.
- Agata... - weszłyśmy do pokoju. Weronika wlepiła we mnie oczy i czekała aż się odezwę. 
Opowiedziałam jej wszystko jeszcze raz.
- Chyba cię wzięło - powiedziała z jakiś takim znaczącym uśmiechem.
- Co? Nie, nie wiem, nie wiem co mam o tym myśleć... - głośno westchnęłam.
- To nie myśl, tylko działaj!
- No, ale niby co mam zrobić?
- Powiedzieć mu co czujesz.
- Już to zrobiłam. Zignorował mnie i nie chciał ze mną rozmawiać.
- Bo nie powiedziałaś tego co on chce usłyszeć. Nie powiedziałaś prawdy. Przecież ty nie chcesz być dla niego przyjaciółką. Ty się zakochałaś... - uśmiechnęła się.
- Zakochałam?! Ja? -Weronika pokiwała tylko głową ciągle się tak dziwnie uśmiechając.
- Idź do niego i powiedz co czujesz.

Bez zastanowienia zerwałam się z łóżka i wyszłam na korytarz. Sama nie wiedziałam co robię, co mam mu powiedzieć, ale brnęłam w to dalej.  Gdy już byłam pod drzwiami jego pokoju, nagle zobaczyłam Kurka obściskującego się z Moniką. Stanęłam jak wryta i patrzyłam. Łzy napłynęły mi do oczu. Poczułam jakiś rozrywający ból w środku. Odwróciłam się szybko i cała zapłakana biegłam przed siebie. Wpadłam na Bartmana. Świetnie.
- Znowu płaczesz?
- Nie interesuj się - prychnęłam złośliwie.
- Daj już spokój! Próbuję być miły, a ty jak zwykle...
- No dalej, powiedz to ci leży na wątrobie, co sobie o mnie myślisz?! - wrzeszczałam na niego. A on zamiast zrobić do samo po prostu...przytulił mnie.
- Ciii.... - uspokajał mnie.
- Od kiedy ty się tak o mnie martwisz?
- Nie lubię jak kobieta płacze.
- Miło nawet... wymusiłam u siebie uśmiech
- Potrafię być miły - uśmiechnął się do mnie (!)
- Dziękuję - wyswobodziłam się z jego uścisku. Popatrzyłam mu w oczy, po czym poszłam do pokoju. 

- Boże, co się stało! - zaraz na wejściu zobaczyła mnie Weronika. Ja tylko przytuliłam się do niej i wybuchnęłam jeszcze głośniejszym płaczem. Nie mogłam się opanować. Czemu on ją całował? Przecież mówił, że to na mnie mu zależy. No tak... ja jestem jakaś głupia, powiedziałam mu, że chcę być tylko przyjaciółką. Mógł robić co chce, ale zabolało mnie to cholernie. W momencie gdy zobaczyłam go z Moniką przekonałam się, że naprawdę się w nim zakochałam. Może to głupie, on jest wielką gwiazdą siatkówki, a ja jakąś młodą siatkareczką, która nie wiadomo co sobie wyobrażała.

______________________________________________

Szybko jeden po drugim, ponieważ jutro wyjeżdżam i nie będzie mnie około tygodnia, więc rozdziały się nie pojawią. Miłych wakacji :)

środa, 17 lipca 2013

Rozdział 15



PASJA


CZ.15




Na poniedziałkowym treningu poznałyśmy trenera. Młody facet, około 30-40 wydawał się sympatyczny, no ale także wymagający. Już na pierwszym treningu dał nam taki wycisk, że wszystkie ledwo co mogłyśmy się ruszać.
- Nie czuję nóg - narzekała Malwina, kiedy podążałyśmy do szatni. Po drodze wpadłyśmy na siatkarzy, którzy już wychodzili na swój trening. Mijając Zibiego, widząc jego zdziwioną minę na mój widok, zaśmiałam się pod nosem. Boże, czy on się jeszcze nie domyślił, że jestem siatkarką? Jak można być takim tępym? Już szykowałam się, by coś rzucić w jego kierunku, ale usłyszałam głos trenera.
-Agata, pozwól na chwilę - powiedział. Zdziwiło mnie to trochę, czego mógł ode mnie chcieć?
- Tak? O co chodzi?
- Na początku chciałbym cię pochwalić. Naprawdę świetnie grałaś. Razem z Lilianną tworzycie świetny duet - uśmiechnęłam się na słowo "Lilianna". Nikt tak do niej nie mówił. No poza mną jak jestem na nią zła - Jesteś tutaj najmłodsza, prawda?
- No tak, niestety...
- Świetnie sobie radzisz. A no i ta sprawa. Dowiedziałem się niedawno o twoich problemach zdrowotnych - no oczywiście. Plotki, że Agatce zakręciło się w głowie i zemdlała dotrą wszędzie.
- Nie mam żadnych problemów zdrowotnych. Jakiś czas temu po prostu zemdlałam, ale to z przemęczenia. Nic się nie dzieje - uśmiechnęłam się miałam nadzieje, że temat jest skończony.
- No może jest chora, ale na głowę - rzucił Bartman, ponieważ siatkarze nie wiedzieć czemu nie poszli na trening tylko stali i przysłuchiwali się mojej rozmowie z trenerem.
- Nikt cię o zdanie nie pytał, sterydzie - odrzuciłam w jego kierunku.
- Że co proszę? Jak mnie nazwałaś? - widziałam jak powstrzymuje się, by nie wybuchnąć. Ja jednak zignorowałam go i kontynuowałam rozmowę z zdezorientowanym trenerem.  Co do naszego duetu miał rację. Już w Skrze byłyśmy chwalone jako jeden z najlepszych par atakująca-rozgrywająca w drużynie. Wiedziałyśmy na co nas stać. Do tego dochodziło wspaniałe przyjęcie Kingi. Brakowało mi jednak w reprezentacji jednej osoby, Weroniki. Grałyśmy razem tyle lat. Była najlepszym libero z jakim kiedykolwiek grałam. Ciągle miałam do niej żal, że zostawiła siatkówkę, a ona do mnie, że nie poszłam z nią na medycynę.

Gdy wreszcie weszłam do szatni dziewczyn już nie było. Została tylko Monika, z którą prawie w ogóle jeszcze nie rozmawiałam.
- Hej, gdzie byłaś? - spytała.
- A trener coś chciał - odpowiedziałam obojętnie.
- Mam do ciebie pytanie, ale nie miej mi tego za złe...
- No dawaj - zachęciłam ją.
- Czemu ty się tak kłócisz z Bartmanem? Czemu wy się tak nie lubicie? - męczyło ją to jak widać od dłuższego czasu.
- Nie lubię go po prostu. On mnie zresztą też. To nie ja to zaczęłam - powiedziałam i zaczęłam się zastanawiać czy to prawda - A czemu pytasz?
- No bo to dziwne. Wszystkie dziewczyny wzdychają do niego, jak i do innych siatkarzy, a ty sobie przechodzisz koło nich obojętnie. Nie przejmujesz się nimi.
- Haha, nie jara mnie jakoś latanie za nimi, wzdychając za każdym razem gdy ich widzę.
- A Kurek? Wiesz jakie ploty chodzą już po Spale? - zdziwiły mnie jej słowa. Zrobiłam pytający wyraz twarzy.
- No że jesteście razem i tym podobne... - powiedziała, a ja zaśmiałam się głośno.
- Nie, nie jesteśmy razem. Spokojnie. Powiedz tej, bo zgaduję, że to dziewczyna, że może spać spokojnie i niech ją głowa nie boli. Kurek jest wolny.
- Ok, dzięki - uśmiechnęła się i wyszła. Zostałam sama, wzięłam prysznic i w samym ręczniku wróciłam do szatni. W końcu byłam sama... No nie do końca jak się okazało chwilę potem.
- Boże! Przepraszam... - powiedział speszony i szybko się odwrócił.
- Bartuś, spokojnie, za co ty przepraszasz? - zaczęłam się z niego śmiać.
- No, no... - jąkał się.
- Dobra już się ubieram. A ty czemu nie na treningu?
- No idę właśnie - mówił ciągle na mnie nie patrząc. Zadzwonił mój telefon. Kurek wyszedł, a ja odebrałam.
- No nareszcie! Nie można się do ciebie w ogóle dodzwonić. Macie tam jakieś zakazy na kontakt ze światem? - mówiła zdenerwowana Weronika.
- Cześć, też się cieszę, że dzwonisz - odpowiedziałam milutkim głosikiem.
- No tak, tak, czemu nie odbierasz?!
- Trening miałam. Poczekaj, teraz nie mogę, zaraz zadzwonię - nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się. Musiałam się w końcu ubrać. 
Gdy wyszłam z szatni, podążyłam do pustego pokoju, ponieważ dziewczyny gdzieś wyparowały. Włączyłam laptopa, Skype i zadzwoniłam to Weroniki.
- Jeszcze raz się rozłączysz w środku zdania, to obiecuję, że przyjadę tam i cię zabije! - jakże przyjemnie zaczęła rozmowę - No dobra opowiadaj co tam u ciebie? Jak w tej Spale? - spytała. Opowiedziałam jej o wszystkim co zaszło od mojego przyjazdu tutaj, aż do teraz, uwzględniając relacje z Kurkiem i wydarzenie z nim związane w Bełchatowie.
- I ty mi raczysz o tym powiedzieć dopiero teraz?! - wydarła się na mnie.
- No przepraszam, nie było kiedy wcześniej - próbowałam się usprawiedliwić. Jednak ona mnie nie słuchała, rozłączyła się bez pożegnania i wyłączyła się. No to mam przechlapane...Jak się o coś obrazi to nie ma zmiłuj. Posiedziałam jeszcze chwilę przed laptopem przeglądając jakieś bezsensowne strony.

Do pokoju wróciły dziewczyny, a do tego w towarzystwie Kubiaka i Kurka. Kinga była bardzo podekscytowana, ponieważ Dziku to jej idol. Wiedziała o nim wszystko, ubóstwiała go. Lila za to była dość dziwnym stworzeniem stąpającym po tej ziemi. Faceci mało ją interesowali (nie żeby coś), ale uważała ich za jakiś bezmózgich, dziecinnych idiotów, a sama żyła w swoim własnym wymyślonym świecie, w którym znalazła miejsce na siatkówkę.
Wyciągnęli mnie na spacer, a po chwili przyłączył do nas Kosa, więc w komplecie ja, Kurek, Lila, Grzesiek, Kubiak i Kinga wyszliśmy na penetrowanie spalskich lasów. Kinga nie odstępowałam Michała na krok, zresztą on jej również. Nawet Lila dogadywała się z Kosokiem, ciągle się śmiali i kogoś obgadywali. Aż nie mogłam wyjść ze zdziwienia, że ona tak chętnie gada z płcią przeciwną. Nie miała z tym problemów, poza tym była naprawdę ładna, ale nie korzystała ze swoich walorów. Ja z Kurkiem szłam na końcu naszej wycieczki. Panowała między nami cisza.
- Co ty taki milczący dzisiaj jesteś? - spytałam nie mogąc wytrzymać tej ciszy - Ostatnio na naszym spacerze buzia ci się nie zamykała, a teraz...
- Nie wspominam tego spaceru za dobrze - powiedział z grymasem na twarzy. Domyślałam się o co mu chodzi, jednak postanowiłam się spytać.
- Ale czemu?
- Uciekłaś mi wtedy...
- Miałam swoje powody - czemu do tego wracał?
- No właśnie. Jakie powody? - popatrzył mi głęboko w oczy - Agata, ja coś do ciebie czuję. Moje uczucia się nie zmieniły. A nawet są jeszcze silniejsze, nie wiem co się ze mną dzieje. Czemu mnie odtrącasz? - patrzył mi w oczy i po raz pierwszy od przyjazdu tutaj z własnej woli mnie dotknął, jakby wcześniej bał się mojej reakcji. Nogi się pode mną ugięły. Miał jakiś taki żal i smutek w oczach.
- Bartek ja... - chwycił moją twarz w dłonie, ale nie miał zamiaru mnie pocałować. Bał się. Stał tak i patrzył mi w oczy - Też coś do ciebie czuję, ale nie wiem co. Proszę cię zapomnijmy o tym co było. Zostańmy przyjaciółmi - teraz jak nigdy wcześniej chciałam go pocałować. Ale serce jedno, rozum drugie. "Zostańmy przyjaciółmi". Jaka ja jestem głupia... On tylko momentalnie się cofnął. Rozejrzałam się dookoła. Byliśmy sami. Najwidoczniej reszta zajęła się sobą. Popatrzyłam na sylwetkę Kurka, która coraz bardziej się oddala.
- Bartek! Bartek! Mówię do ciebie! - biegłam za nim , jednak mnie zignorował - Co ty sobie wyobrażasz? Czego ty ode mnie oczekujesz? - nie odpowiedział tylko brnął przed siebie.
- Cholera! Pieprz się Kurek! Mam cię dość! - wrzasnęłam i pobiegłam do ośrodka. Nie wiem dlaczego, ale płakałam. Płakałam przez niego. Nie umiałam określić swoich uczuć. Nie wiedziałam co czuję. A tak żeby było weselej, w wejściu wpadałam na ZB9.
- Jezu, znów ty?! Uważaj jak chodzisz! - jak to on wydarł się na mnie. Nie działało to już na mnie, chyba już zaczynałam przywykać, że każde starcie z nim zaczyna i kończy się awanturą na cały ośrodek.
- Najwidoczniej masz takie szczęście - prychnęłam i chciałam iść dalej, jednak mi to uniemożliwił.
- Czemu płaczesz? - stanęłam jak wryta. Czy on się o mnie martwił?
- Od kiedy ty taki troskliwy? A poza tym nie twój zasrany interes. Jestem tylko dla ciebie głupią dziewczyną, która nie jest godna nawet na ciebie patrzeć. Nie myśl sobie, że jesteś najlepszy - wyrzuciła z siebie.
- Nie mów tak. To nie prawda!
- Bo co?!
- Myślisz, że nie liczę się z niczyimi uczuciami. Że jestem egoistyczną świnią. Nie znasz mnie, nie masz prawa mnie oceniać!

- Ach tak? No to jakoś nie mam ochoty poznać, zejdź mi z oczu! - wyrwałam się i pobiegłam do pokoju, z którego nie wychodziłam cały dzień.

______________________________________________

Jak czytacie to pozostawiajcie po sobie jakiś ślad. Proszę, bardzo mi na tym zależy :)

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 14



PASJA


CZ.14




- No Agata, wszędzie cię szukałyśmy! - rzuciła Kinga w moim kierunku, kiedy tylko zjawiłam sie w pokoju.
- Przepraszam, straciłam poczucie czasu.
- No, tak tak. A gdzie byłaś? - ciekawska Lilka jak zawsze.
- No jak wy wypełniałyście swoje zgłodniałe brzuchy, ja poszłam trochę pozwiedzać ośrodek, ale za dużo nie zobaczyłam, ponieważ wpadłam na Winiara i jakoś tak mi zeszło. Przy okazji wpadłam na Andree Anastasiego... - mówiłam spokojnie, jednak widziałam jak na ich twarzach maluje się zdziwienie. Specjalnie tak mówiłam, chciałam je sprowokować i udało mi się.
- Że kogo?! Boże Aga, jesteśmy tu kilka godzin, a ciebie zna już cała reprezentacja, obsługa ośrodka, trener. Zdążyłaś rozpętać wojnę z Bartmanem, pogadać z Winiarem, całować się z Kurkiem, spotkać Adree... - zaczęła wyliczać Lila.
- Tak, efektowne wejścia to moja specjalność - powiedziałam z dumą w głosie i bananem na ustach - Ale to ZB9 mnie sprowokował, to Kurek mnie pocałował, to Winiar zdenerwował przez co musiałam go gonić i wpadłam na Andree, a i jeszcze... - Kinga mi przerwała.
- Starczy, bo mam kompleksy. Ja zdążyłam poznać tylko jakąś babcię koło 50 robiącą kanapki na stołówce - powiedziała zawiedziona Kinga na co odpowiedziałam śmiechem.

Na kolacje zeszłyśmy równo o 18, byli już prawie wszyscy. Siatkarze siedzieli po jednej stronie stołówki, a płeć piękna po drugiej. Nie znałam jeszcze nikogo z żeńskiej reprezentacji, ale postanowiłam zapoznać się po kolacji. Gdy Winiar mnie zobaczył zaraz schował się za Jaroszem. Wiedział, że nie odpuszczę mu tak łatwo.
Przy stoliku usiadłam z kilkoma dziewczynami, których w ogóle nie znałam oraz kilkoma, które w miarę kojarzyłam. Lila i Kinga usiadły gdzieś w innej części stołówki, czekając tylko na pojawienie się trenera po kolacji. Zostawiły mnie na pastwę losu. Niezłe z nich przyjaciółki, nie ma co. Cały czas czułam na sobie spojrzenia Bartmana i Kurka. Co chwila się odwracałam posyłając im piorunujące spojrzenia informujące, że "nie życzę sobie". Działało na 5 sekund. Po czasie odpuściłam. Jednak gorsze były te przy moim stoliku. Młode dziewczyny mordowały mnie wzrokiem. Boże, co ja im zrobiłam? Te starsze spoglądały tylko czasami dziwnie, ale mniej natarczywie. Wiedziałam, że chodzi pewnie o tą sytuację w recepcji.
Zapoznałam się ze wszystkimi przy stoliku i starałam się zapamiętać: Malwina, Kasia, Dorota, Maja, Asia, Zuza, Natalia. Gdy zaczęłam z nimi gadać, okazało się, że są bardzo miłe. Początkowe spojrzenia typu "Młoda, głupia przyjechała i się awanturuje i gwiazdorzy" zmieniły się w przyjazne i życzliwe. Najlepiej dogadywałam się z tymi doświadczonymi zawodniczkami. Chociaż te młode, niedoświadczone w reprezentacji przestały mordować mnie wzrokiem, były nawet miłe, to jakoś czułam dystans. A powinno byś na odwrót. Powinnam gadać z rówieśnikami i czuć respekt przed starszymi koleżankami. Ale Agata Olszewska zawsze robi wszystko na opak, co poradzić.

Po kolacji trener się nie zjawił, miałyśmy spotkać się z nim dopiero na poniedziałkowym treningu. 
- No więc mamy wolne. Co robimy?- spytała jedna z dziewczyn, zgaduję, że Natalia, ale nie mam pamięci do imion. Usłyszałyśmy ciche chrząknięcie. Wszystkie momentalnie się odwróciłyśmy, a przy wejściu na stołówkę stał Kurek.
- Agata, możemy porozmawiać? - pyta niepewnie.
- Jasne - uśmiechnęłam się do niego. Postanowiłam być miła i zapomnieć o wszystkim co było - Zaraz do was przyjdę - powiedziałam do dziewczyn.
- Spokojnie, nie śpiesz się - odpowiedziała Lila i puściła mi oczko.
Postanowiliśmy się z Bartkiem przejść, ponieważ było jeszcze dojść wcześnie. Miedzy nami panowała cisza. Nikt nie wiedział jak zacząć.
- No to...Co tam u ciebie słychać, nie widziałam cię dziś zbyt często - zaczęłam rozmowę od jakiegoś bezsensownego tematu. Kurek był wyraźnie zniecierpliwiony.
- Tak, trening mieliśmy - odpowiedział.
- No wiem, wpadłam nawet do was na chwilę - przypomniałam sobie sytuację z przed godziny.
- Tak...a co ty tam robiłaś? W sensie z Michałem? - był bardzo ciekawy, jakby to pytanie go męczyło.
- A tak gadaliśmy, wpadłam na niego. Potem trochę mnie zdenerwował i zaczął uciekać - odpowiedziałam.
- A czemu cię zdenerwował? - uśmiech zniknął z mojej twarzy.
- Bartek, o co ci chodzi?
- Nie wiem. O co tobie chodzi? Nie rozumiem, najpierw nie chcesz mnie znać, potem mnie unikasz, ignorujesz, teraz przepraszasz i jesteś taka miła i wesoła. Nigdy taka nie byłaś w stosunku do mnie.
- To źle, że jestem miła?
- Nie, ale nie wiem o co chodzi?

- O nic. Po prostu chcę, żebyśmy byli przyjaciółmi. Chcę z tobą rozmawiać, śmiać się i żalić, nie chcę się kłócić - moje słowa jakby na niego podziałały. Nie umiem stwierdzić czy pozytywnie czy negatywnie. Widząc jego zakłopotaną minę, analizującą moje słowa, nie wytrzymałam dłużej... mocno go przytuliłam. On jakby poparzony, nagle zesztywniał, ale po chwili wahania odwzajemnił uścisk ze zdwojoną siłą. Znów poczuła woń jego perfum, ciepło ciała, oddech na włosach, przyśpieszane serce. W tej chwili zrozumiałam, że coś do niego czuję.Tak, czuję coś do niego! Pragnęłam jego bliskości i uśmiechu. Tak się stęskniłam za jego dotykiem. Tymi ciepłymi ustami...Zaraz co?! Co się ze mną dzieje?

____________________________________________________

Wyjeżdżacie gdzieś na wakacje?A może ktoś wybiera się na ME? :)

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 13



PASJA

CZ.13




Zaraz gdy drzwi się zatrzasnęły Lilka naskoczyła na mnie. 
- Co to miało być? Skąd ty znasz Bartka Kurka?! - krzyczała na mnie z wyrzutem.
- Przecież ty też go znasz, gra w Skrze - odpowiedziałam beznamiętnie.
- No ale jakoś nie zareagował na mój widok tak samo jak na twój. Stał jak wryty i się na ciebie gapił. Wyjaśnisz mi to?
- Lilka, proszę cię daj spokój. Nie chce mi się o tym gadać.
- Nie ma mowy, gadaj i to już - to naszej przecudownej konwersacji przyłączyła się Kinga.
- No co? Poznałam go w Bełchatowie i... 
- I co?! - poganiała mnie.
- A może nie wcinaj mi się w zdanie, bo nic nie powiem.
- Sorry...
- No to poznałam go z Bełchatowie, bo zemdlałam na hali i chciał się dowiedzieć czy wszystko gra.
- Kiedy? I dlaczego nic nam o tym nie powiedziałaś?
- No bo nic się nie stało, gadaliśmy tylko.
- I to dlatego teraz tak zareagował na twój widok? Zresztą wczoraj na hali też się tak na ciebie gapił. Agata no...
- No bo on mnie pocałował...
- CO??!! - wrzasnęły równo. Były w niemałym szoku.
- No tak. Ja na niego nawrzeszczałam i nie chciałam z nim gadać.
- Ale dlaczego?! Jak? Kiedy?
- Jakiś tydzień temu. Jejku dziewczyny, dajcie mi już spokój! - powiedziałam i rzuciłam się na łóżko.

Na szczęście postanowiły odpuścić, ale wiedziałam, że nie na długo. Miałam choć chwilę spokoju, więc poświęciłam ją na rozpakowanie się. Dziewczyny poszły w moje ślady.
Około 16 zaczęło nam się nudzić. O 18 miała być kolacja, a po niej zapoznanie się z trenerem i innymi zawodniczkami. Bałam się tego trochę, bo przynajmniej na dziewczynach zrobiłam już jako takie wrażenie, więc mogły już wyrobić sobie na mój temat zdanie. Jednak głębi w duszy miałam nadzieje, że tego nie zrobiły. To samo siatkarze, którzy byli świadkami mojej awantury z Panem Najlepszym. Wracając jednak do tej nudy. Dziewczyny poszły już coś zjeść, bo jak to ujęła Kinga "jej żołądek zaraz zacznie sam się pożerać". Ja postanowiłam przejść się po ośrodku, który był przeogromny. Uchyliłam delikatnie drzwi, chciałam się upewnić, że nie spotkam na nim jakiejś niepożądanej osoby typu Zbigniew Bartman, czy Bartosz Kurek. Z pierwszym nie miałam ochoty na kolejne przepychanki, z drugim nie byłam gotowa zamienić słowa, bo nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. "Cześć Bartek. Też mi się podobasz i jesteś dla mnie ważny, jednak zostańmy przyjaciółmi, ponieważ mój głupi rozum tak mi każe". Tak, to jest to! Byłam pewna, że to świetny pomysł. A że ja mam takie szczęście natknęłam się na kogoś. A mianowicie na Winiara.
- O, przepraszam - powiedziałam odsuwając się na bok, robiąc mu miejsce na przejście. On tylko uśmiechnął się serdecznie.
- Nic nie szkodzi - utonęłam w jego oczach - Ty jesteś Agata, tak? - spytał, przerywając mi możliwość dalszego podziwiania jego tęczówek.
- Tak, tak. A ty jesteś... - udawałam, że się zastanawiam - Maciej...Marcin...Mmmm. O już wiem, Mietek! - wrzasnęłam zadowolona, próbując opanować swój napad śmiechu. "Mietek" się nie hamował i roześmiał się tak, że było go słychać na całym korytarzu. Aż niektórzy siatkarze wyglądali ze swoich pokoi zaciekawieni tymi odgłosami.
- Zabawna jesteś - powiedział nadal się śmiejąc.
- Ja? Ale co zabawnego było w tym co powiedziałam? No nie jesteś Mietek Pudliszki? - spytałam poważnym tonem. Tym razem Mieciu czołgał się po podłodze nie mogąc opanować śmiechu. Wiem, że robiłam z siebie idiotkę, że to mogło kogoś śmieszyć, ale żeby aż tak? Nie spodziewałam się tego.

Po chwili, jak Mieciu już się opanował na korytarzu stała już prawie cała reprezentacja łącznie z ZB9, którego postanowiłam zignorować. Na szczęście Kurka w tym zacnym gronie nie było.
- Czego wy się tak chichracie? - spytał zdezorientowany Igła. 
- No ja nie wiem co go napadło. Jakiejś głupawki dostał - odpowiedziałam w miarę poważnym tonem, ale trzymając się za brzuch ze śmiechu.
- Nikt się ciebie o zdanie nie pytał - prychnął Bartman. Spiorunowałam go wzrokiem - Co ty tu jeszcze robisz?
- Hej, spokojnie. Chcecie kolejną awanturę? - wtrącił się Winiar/Mieciu.
- Masz rację. Tylko po co ona tu jest? Działa mi na nerwy - powiedział Zibi.
- Zbychu, przecież ona jest... - zaczął Winiar, jednak nie pozwoliłam mu dokończyć.
- "Rozwrzeszczaną hotką, która nie wie co to piłka" - zacytowałam słowa Bartmana patrząc mu prosto w oczy. Nie miałam zamiaru go dłużej tolerować. Znam go on kilku godzin, a od pierwszej minuty już mnie wkurzał.
- Dobra, koniec - powiedział Igła i rozpędził towarzystwo do pokoi.  Musieli się zbierać, zaraz mieli trening. Zostaliśmy z Michałem sami. Wzięłam głęboki oddech by się uspokoić, odwróciła się w jego kierunku z uśmiechem na twarzy.
- No to co tam Mieciu? Gdzie się wybierasz? - przypomniałam sobie, że na niego wpadłam. Od tylko popatrzył na mnie z dezorientacją i zdziwieniem w oczach - No co? O co chodzi? - spytałam po chwili takiego gapienia się.
- Wiem, że kobieta zmienną jest, ale... - przerwał - Ty masz jakieś dziwne huśtawki nastroju, nie jesteś przypadkiem...
- Co?! Nie, skąd ci to przyszło do głowy?
- No bo raz jesteś wściekła i wrzeszczysz, zaraz potem uśmiechnięta, radosna i miła. A poza tym, z tego co wiem i widziałem na własne oczy na hali, to zemdlałaś - machnęłam na to ręką.
- Nie jestem w ciąży. A huśtawki nastroju mam tylko jak widzą Bartmana i...
-...Kurka - dokończył za mnie. Popatrzyłam na niego uważnie - Myślisz, że nie wiem?
- Ale o czym? - nie wiedziałam o co mu teraz chodzi.
- No od czasu twojego omdlenia na hali, Kurek ciągle o tobie gadał. Miałem go już dość, więc powiedziałem, żeby podszedł i zagadał. Z tego co wiem to spotkaliście się jeszcze. W dodatku w nocy... - powiedział z dziwnym uśmiechem na twarzy. Mi nie było do śmiechu.
- Co?! Kto ci takich głupot nagadał?!
- No Bartek - powiedział zdziwiony moja reakcją - Ale spokojnie, nie powiem nikomu.
- Nie masz czego. My nie spaliśmy ze sobą! Tylko mnie pocałował, nic więcej! - Michał uśmiechnął się na te słowa - Co? Czego się szczerzysz?!
- Nie, nic. Dzięki, że mi powiedziałaś, bo z Bartka nic nie mogłem wydusić. Od waszego ostatniego spotkanie chodził struty i...
- Co ty pieprzysz?! - nie rozumiałam nic co do mnie mówił.
- Przepraszam, ale chciałem się tylko dowiedzieć. Bartek gadał o tobie, ale po waszym spotkaniu nie chciał mi nic powiedzieć. Ja cię teraz tylko sprowokowałem, żebyś powiedziała jak było. Bartek nie pisnął nawet słówkiem - mówił z tym podstępnym uśmieszkiem - A teraz już przynajmniej wiem, że cie pocałował. Dzięki! - krzyknął i już chciał zwiać, ale ze mną nie ma tak łatwo.
- Winiarski!! Nie żyjesz! - wrzasnęłam i zaczęłam go gonić. Pobiegł na hale, gdzie mieli mieć zaraz trening. Oczywiście on się i tak spóźnił, bo wszyscy już tam byli. Wbiegł na boisko uciekając przede mną.
- Boże! Chłopaki, RATUNKU! - zaczął wrzeszczeć gdy już prawie go dorwałam. Oni skwitowali to tylko gromkim śmiechem.  Już prawie go dorwałam, kiedy na drodze mojego maratonu stanął...Andrea Anastasi. Wyhamowałam gwałtownie zaraz przed nim.
- Przepraszam bardzo - wydyszałam po angielsku, posłałam Winiarowi mordercze spojrzenie i chciałam zmierzyć ku wyjściu, jednak mnie zatrzymał.
- Tak. Przepraszam, ale kim pani jest? - spytał trochę zdziwiony moim widokiem Anastasi.
- Ja? Ja jestem... - nie dane mi było dokończyć, bo do dyskusji wtrącił się Bartman, który dorzucił swoją formułkę na mój temat,  co Michał i Bartek skwitowali śmiechem. W sumie to tylko oni byli pewni kim tak naprawdę jestem. Bartman tak ględził i ględził, musiałam się wtrącić.
- Przepraszam pana bardzo - zwróciłam się do Andrei - Ile dostanę za uszkodzenie ze skutkiem trwałym tego tutaj zawodnika? - spytałam na co wszyscy poza Zibim wybuchnęli śmiechem. Nawet Guma się śmiał(!)
- Nie wiem, ale proszę nie próbować - powiedział już poważniej.
- Oczywiście, przepraszam jeszcze raz - odpowiedziałam - To jeszcze nie koniec Mieciu - rzuciłam w stronę Michała i pobiegłam do wyjścia z sali nie zważając na pytające spojrzenia w kierunku moim i Winiara.

___________________________________________________

Mam dość ględzenia o porażce tego opowiadania, więc skupię się na wakacjach :) Zapraszam Was również na FanPage :)




sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 12



PASJA


CZ.12 


Sobota. Rano. Wcześnie rano. Tak, zdecydowanie za wcześnie jak dla mnie. Budzik zadzwonił o 5.30, a ja myślałam, że zrobię mu krzywdę. Nie ma to jak wyżywać się na budziku. Jednak po chwili, gdy już wyklęłam przeklęty przedmiot uświadomiłam sobie jaki dziś dzień.
- Boże! - wrzasnęłam i poderwałam się z łóżka.
Momentalnie zmienia mi się humor. Cała w skowronkach wbiegam do łazienki, biorę prysznic, słyszę włosy i robię lekki makijaż. Spoglądam na zegarek który wskazuje 6.45. Tak, tak wszystko fajnie, tylko w co ja się ubiorę? Moja szafa pęka w szwach, a ja jak zwykle nie mam pojęcia co założyć. Z uwagi na to, że na dworze jest gorąco, mimo wczesnej pory, postanowiłam założyć letnią sukienkę i baletki, a włosy związałam w niesfornego koka. Mój brzuch domaga się jedzenia, jednak kompletnie nie mogę w siebie nic wcisnąć. Mój żołądek wykonuje najróżniejsze akrobacje we wszystkie strony świata. Nagle w mieszkaniu rozlega się dźwięk mojego telefonu.
- Słucham?
- To dobrze - odpowiada mi rozemocjonowany głos Kingi.
- O cześć. Zaraz po was przyjeżdżam, gotowa?
- Kochanie, ja jestem spakowana już od tygodnia.
- Haha, ok zaraz będę. Papa - rozłączam się i po raz ostatni sprawdzam czy wszystko mam. Zamykam mieszkanie i schodzę do samochodu. Jadę najpierw po Kingę, która zwarta i gotowa czeka na mnie przed swoim blokiem.
- Hej - przywitała się ze mną.
- Hej, wsiadaj - uśmiecham się, po czym ruszam. Po chwili zatrzymuje się już pod blokiem drugiej przyjaciółki.
- Idziesz ze mną czy chcesz poczekać? - pytam Kingi, kiedy zmierzam już do mieszkania Lili.
- Idę.
Kiedy byłyśmy już pod drzwiami można było zza nich usłyszeć dziki huk. Przerażone wpadłyśmy do mieszkania, a tam Lila przywalona stertą ubrań leży na podłodze w dość nietypowej pozie. Obie zaczęłyśmy się czołgać ze śmiechu.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne - odpowiedziała oburzona. Zaraz jednak się podniosła i zaczęła biegać jak szalona po mieszkaniu ciągle czegoś szukając.
- Kurde, Lila. Ty się teraz pakujesz?!
- Nie no, ja tylko sprawdzam czy wszystko mam - odpowiada trzymając w jednej ręce buta, w drugiej szminkę i przerzuconą przez ramię jakąś koszulką - Gdzie ten pieprzony but?!
- Lilka, my czekamy w samochodzie! Za 10 minut widzę cię na dole, albo idziesz z buta do Spały! - wrzasnęłam zatrzaskując za sobą drzwi. Ta informacja podziałała na nią jak mało co. Nie zdążyłam nawet dojść do samochodu, a ona już zdyszana znalazła się koło mnie.
- No nareszcie! - rzekła Kinga
- To był szantaż - powiedziała zdyszana Lila, ledwo łapiąc powietrze. Obie z Kingą odpowiedziałyśmy jej gromkim śmiechem po czym wreszcie mogłyśmy wsiąść do samochodu i ruszyć do Spały. Podróż nie ciągnęła nam się nadto, ponieważ każda przeżywała, ale najbardziej to chyba Kinga.
- Boże, a tam będą też siatkarze! Rozumiecie to?! Spotkamy reprezentantów Polski. Igłę, Zibiego, Kubiaka - zaczęła piszczeć zwłaszcza na to ostatnie nazwisko. Obie z Lilą wybuchnęłyśmy śmiechem - No i będzie Winiar i Kurek, ale ich to już widziałam - Lila znów parsknęła śmiechem jednak mi jakoś już nie było tak wesoło. Mianowicie przeszkadzało mi w tym wszystkim właśnie to nazwisko. Kurek. Przecież w Spale nie będę mogła go unikać, prędzej czy później i tak będziemy musieli się spotkać i wyjaśnić sobie kilka spraw. Ale czemu ja właściwie przed nim uciekam? Przecież on mnie tylko pocałował. Jednak przeszkadzało mi w tym wszystkim to, że najpierw mnie upija, potem próbuje całować, potem przeprasza i mówi, że to się nie powtórzy, jednak zaraz potem znów całuje, a potem na dodatek dodaje, że nie chciał. To jest bardziej skomplikowane niż by się mogło wydawać.
Na mych rozmyśleniach i wspólnym śmiechu szybko minęła nam droga do Spały. Podjechałyśmy pod ośrodek, zaparkowałam, wyjęłyśmy torby i właśnie w tym momencie oniemiałam. Wszystkie trzy stałyśmy wryte w ziemie z otwartymi ustami. Ten ośrodek to...to..to cudo. Dookoła lasy i łąki, a tu taki luksus, aż bałam się jak będzie w środku.
- Dziewczyny, czy widzicie to co ja? - pierwsza z szoku obudziła się Lila. My tylko niemrawo pokiwałyśmy głowami i jak w transie podążyłyśmy do ośrodka. W środku była już grupa dziewczyn, których w ogóle nie znałam. Niektóre były ubrane na sportowo, niektóre normalnie. Nic specjalnego. Chciałam podejść , przedstawić się i przywitać, ale one w tym momencie były zajęte jakże ambitnym zajęciem jakim było podziwianie i szczerzenie się do grupki siatkarzy, którzy również stali przy wejściu. Oczywiście nie mówię o wszystkich dziewczynach, ale o tej mniej licznej grupce. Lila i Kinga podeszły do tych "gapiów", sama nie wiem po co. Ja postanowiłam dowiedzieć się co nieco w recepcji.
- Dzień dobry - powiedziałam do kobiety znajdującej się za ladą.
- Dzień dobry - odpowiedziała ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
- Nazywam się Agata Olszewska, jestem z reprezentacji i chciałabym się dowiedzieć... - przerwała mi.
- Oczywiście, tu są klucze do pokoju - powiedziała z tym już chyba wymuszonym uśmiechem, no ale cóż, każda praca kiedyś nudzi. Nawet jak pracujesz obok wysokich, przystojnych sportowców - Chciałaby pani pokój jednoosobowy, czy może kilku?
- Lila, Kinga! - zawołałam dziewczyny. Ustaliłyśmy, że chcemy mieć pokój we trzy, więc pani zaczęła szukać klucza to takowego pokoju. Jednak nie dokończyła swojego zajęcia, bo do ośrodka wpadł nikt inny jak Zbigniew Bartman. Stanął koło mnie i zaczął szczerzyć się do recepcjonistki, która jakoś jego uśmiech odwzajemniła chętniej niż kogokolwiek innego.
- Ten co zawsze - powiedział, przepychając mnie lekko na bok, jakbym nie istniała. Pani zaraz porzuciła poszukiwania mojego klucza.
- Przepraszam, ale ja tu stoję, a poza tym byłam pierwsza - powiedziałam nieco poirytowana tą sytuacją. Pani w recepcji spiorunowała mnie wzrokiem, a Bartman posłał pogardliwy uśmieszek.
- Cześć - powiedział, nadal głupio się śmiejąc.
- Ooo, nagle szanowny pan mnie zauważył? - powiedział ironicznie.
- Cały czas cię widziałem maleńka - co on powiedział?!
- Słucham?! Maleńka?
- No nie udawaj. Wiem po co tu przyjechałaś. Jednak radziłbym ci się trzymać z boku i nie plątać pod nogami. My tu pracujemy - wyraźnie chciał mi dać coś do zrozumienia.
- Naprawdę?! Dzięki za informacje, nie domyśliłabym się. A tak w ogóle co ty sobie wyobrażasz? - powiedziałam już mocno podniesionym głosem zwracając uwagę wszystkich obecnych w holu ośrodka. W czym jak w czym, ale w tym byłam dobra. No cóż...
- Nie pozwalaj sobie. Nie będzie mi tu jakaś hotka, która nie wiem co to jest piłka, podskakiwać - powiedział oburzony Bartman. Jakaś hotka? Z kogo on mnie ma? - Radzę ci się uspokoić i nie wtrącać. Tu trenują najlepsi.
- Tak?! W takim azie co ty tutaj robisz?! - zripostowałam. Usłyszałam ciche śmiechy chłopaków i dziewczyn. 
- Zejdź mi z oczu - syknął.
- Bo co?! - już niemal wrzeszczeliśmy na siebie. W tym samy momencie do ośrodka wszedł nie to inny jak Bartosz Kurek. Ta mniej liczna grupka dziewczyn już ledwo trzymała się na nogach. Reszta wraz z siatkarzami przysłuchiwała się naszej ostrej wymianie zdań.
Gdy Bartek tylko mnie zobaczył stanął wmurowany w ziemie, ja zresztą też. ZB9 widząc, że nie odpowiadam na jego zaczepki podążył wzrokiem za mną.
- Oo, kolejny idol? - prychnął złośliwie. Miałam ochotę mu przywalić - Bartek to jest jakaś narwana fanka. Nie uważasz, że... - nie dokończył. Widząc minę Bartka chciałabym się teraz do niego przytulić, wytłumaczyć, odzyskać i tak jeszcze nienarodzoną przyjaźń. W tym momencie podeszła do mnie Lila.
- Agata, co ci jest? - wyszeptała do mnie. Widząc, że nie odpowiadam wzięła ten cholerny klucz od recepcjonistki i razem z Kingą zaczęły ciągnąć mnie w kierunku pokoju. Spojrzałam jeszcze raz na Kurka. Odwróciłam się jednak szybko.
- Agata! - wykrzyknął za mną. Po czym podbiegł i chyba chciał mnie przytulić, ale w ostatniej chwili cofnął się. Czemu się dziwić. Ostatnio nawrzeszczałam na niego za to, że mnie dotyka, to teraz mógł bać się zrobić jakikolwiek krok. Tak bardzo chciałam go przytulić, a nawet coś więcej...Ale w ostatniej chwili się wycofałam.
- Bartek...przepraszam - wyszeptałam ledwo słyszalnie, tak, że tylko on to słyszał. Odwróciłam się szybko, wpierw  patrząc na zdezorientowane miny siatkarzy, siatkarek i na niezwykle wręcz głupią minę Bartmana. Taka mieszanka złości, wstydu, bezradności, zdezorientowania, szoku, oburzenie i nie wiem czego jeszcze. Czy prędzej podążyłam za dziewczynami do naszego pokoju. Czekało mnie ostre tłumaczenie się przed nimi.

_______________________________________________

Yyy.. jak tak teraz sobie czytam to opowiadania, napisane jakieś pół roku temu, to mam ochotę skoczyć z mostu.. Straszne. :/   


poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 11



PASJA


CZ.11 


Przez kolejny tydzień spędzony głównie na wyczekiwaniu na upragniona sobotę, kiedy to miałyśmy jechać do Spały, unikałam Kurka jak ognia. Bałam się konfrontacji z nim. Wiedziałam, że będzie się tłumaczył, a ja wiedziałam, że ulegnę. No, ale halo! Przecież nic takiego się nie stało, tylko mnie pocałował, nic więcej. Tak, tylko, że chwilę wcześniej przed pocałunkiem dałam mu jasno do zrozumienia, że chce byśmy byli tylko przyjaciółmi. Nie chciałam z nim być, przynajmniej nie teraz. No przecież my ledwo co się znamy. To znaczy ja wiem o nim prawie wszystko, ponieważ w trakcie naszego spaceru w piątek wieczorem gadał jak najęty, a poza tym wystarczy wklepać w Wikipedię "Bartek Kurek" i już proszę cały życiorys. Ale on o mnie nie wiedział nic. Nie pojmowałam czego on ode mnie chciał. Mógł mieć każdą, w końcu pół Polski i nie tylko marzy o nim. A on zwraca uwagę akurat na mnie. Na jakąś młoda siatkareczkę, która mimo wszystko wie czego chce, no może poza miłością. W tej sprawie zawsze miałam mętlik w głowie i nigdy nie wiedziałam czego tak naprawdę oczekuję. Tak było i tym razem. Lubiłam Kurka, ale to nic nie znaczy. Znałam go od tygodnia.

W piątek rano, jak to zwykła byłam robić zaraz po treningu, chciałam w jak najszybszym tempie pokonać drogę boisko-szatnia-samochód, by tylko go nie spotkać. Jednak tym razem to się nie udało, ponieważ moje plany musiał zakłócić trener.
- Agata, Kinga, Lila pozwólcie na chwilę - zawołał nas - Wiecie, że jutro jedziecie do Spały? Spakowane? - zdziwiły mnie nieco słowa trenera.
- Oczywiście! Zwarte i gotowe - odpowiedziałam za nas.
- A właśnie, Agata. Jak wyniki?
- Dobrze trenerze, mówiłam, to było tylko przemęczenie. Wszystko wróciło do normy jak tylko napisałam ten egzamin i zaczęłam... - przerwał mi.
- W ogóle coś jeść - powiedział z przekąsem.
- Właśnie.
- A jak wyniki na egzaminie?
- Nie wiem, będą za tydzień. Przepraszam, ale spieszę się. Mogę już iść? - powiedziałam nieco zniecierpliwiona.
- Oczywiście. A wy dziewczyny zostańcie jeszcze chwilę, musimy coś uzgodnić - powiedział zwracając się do Lili i Kingi. Ja zwróciłam się w stronę szatni.
- Agata, poczekasz na mnie. Proszę cię, muszę dostać się do Łodzi, a mój samochód się zepsuł - poprosiła z nadzieją w głosie Lila. I co ja miałam biedna zrobić. Zgodziłam się głupio.
- Dobra, tylko szybko - powiedziałam kierując się do szatni, gdzie zaraz obok zbierali się już pierwsi siatkarze. Po dziewczynach nie było śladu. Szybko chwyciłam swoje rzeczy i poszłam pod prysznic. Tak, że prysznice były podzielone na dwie części, damską i męską, a przejście do szatni damskiej biegło zaraz obok szatni męskiej (swoją drogą nie wiem co za geniusz to wymyślił). Tak więc w samym ręczniku, z mokrą głowię musiałam przedostać się do szatni. Nie zważając na wzrok wszystkich zgromadzonych osobników płci męskiej przemknęłam koło ich szatni. Kobieta w ręczniku, wielkie mi halo, jakby nigdy takowej nie widzieli. Jednym słowem - mężczyźni, ich nie zrozumiesz.
W ekspresowym tempie się ubrałam i zaczęłam poganiać Lile, która właśnie przyszła.  Ona, mając dość moich prób pośpieszania ją, wygoniła mnie na zewnątrz i kazała czekać. Wyszłam przed szatnię i zaczęłam walić w drzwi i krzyczeć, tak, że chyba wszyscy w Energii mnie słyszeli.
- Lilianno Frączak! Jeżeli w tej chwili nie otworzysz to jadę bez ciebie - darłam się z całych sił, waląc w drzwi. Nic mi nie odpowiada, słyszę tylko ciche śmiechy za drzwiami.
- Kurwa! Lilka, jeżeli za 2 minuty nie zobaczę cię w samochodzie to jadę bez ciebie i do Łodzi na piechotę pójdziesz - krzyczałam dalej.
- Dobra, sama tego chciałaś. Skoro popsuł ci się samochód jestem ciekawa jak jutro dojedziesz do Spały, ale to nie mój problem - po raz ostatni krzyknęłam i ruszyłam w stronę wyjścia z szatni gdzie zaczęli wyglądać ciekawscy siatkarze. Nie chcę nic mówić, ale zebrała się tam cała drużyna, stali i śmiali się ze mnie.
- A wy co się szczerzycie jak głupi do sera? - mina im zrzedła, a zaraz koło mnie pojawiła się Lilka. Wyglądała tak jakby wszystkie czynności jakie miała wykonać, wykonała w 2 sekundy jakie minęły od mojej ostatniej prośby.
- Tą Spałą mnie przekonałaś - powiedziała nieco zdyszana. Siatkarze znów ryknęli gromkim śmiechem. Wszyscy oprócz jednego. On stał wmurowany w ziemie i wpatrywał się we mnie jak w obrazek błagalnym wzrokiem. Cały tydzień uciekania na marne? Nie wyglądał na zdolnego do jakiegokolwiek ruchu, jakby był zszokowany moim widokiem, więc przeszłam obok nawet na niego nie patrząc i wyszłam z Hali.
_______________________________________________

Wakacje!!!! Macie jakiś plany? :)