PASJA
CZ.5
To było tylko chwilowe zasłabnięcie.
Ocknęłam się po chwili na parkiecie boiska, nade mną jakaś pani z apteczką, a
ja otoczona wianuszkiem siatkarzy Skry, którzy najwidoczniej nie mają co robić
tylko mnie oglądać.
- Agata! - usłyszałam krzyk trenera.
- Tak, spokojnie nic mi nie jest -
powiedziałam po czym próbowałam się podnieść.
- Nic z tego moja droga, musisz iść w
końcu do lekarza - nakazał mi trener, nie chcąc słyszeć ani jednego słowa
sprzeciwu.
- Trenerze, ale mi nic nie jest -
powiedziałam - Tłumaczyłam już panu - dodałam nieco ściszonym głosem, ponieważ
siatkarze w dalszym ciągu bacznie mi się przyglądali.
- Hej, a wy nie macie co robić?! Do
rozgrzewki już! - nagle na hali pojawił się Nawrocki, który rozgonił towarzystwo.
Przy pomocy pielęgniarki wstałam i
podążyłam do szatni w asyście trenera.
- Wrócimy do tego - powiedział po
czym się oddalił.
Idąc w kierunku szatni czułam na sobie
baczne spojrzenia wszystkich Skrzatów. Boże, nie mają co robić? Nigdy nie
widzieli jak ktoś zemdlał? Odprowadzili mnie wzrokiem, po czym zniknęłam za
drzwiami.
Pośpiesznie się ubrałam i przez hale ruszyłam ku wyjściu, ponieważ zaraz zaczynał się mój wykład, nie mogłam się spóźnić. Jednak nie dane mi było opuścić dziś tego miejsca, ponieważ podbiegł to mnie jeden z zawodników i zagrodził mi drogę.
Pośpiesznie się ubrałam i przez hale ruszyłam ku wyjściu, ponieważ zaraz zaczynał się mój wykład, nie mogłam się spóźnić. Jednak nie dane mi było opuścić dziś tego miejsca, ponieważ podbiegł to mnie jeden z zawodników i zagrodził mi drogę.
- Cześć, jestem Bartek - powiedział
przyjaźnie.
- Cześć, Agata - uścisnęłam jego dłoń,
jednak nie byłam tak miła. Śpieszyłam się i chociaż bardzo chciałam poznać
wreszcie jakiegoś siatkarza, to jak wcześniej wspominałam, nie miałam czasu z
nim gadać.
- Co ci się stało, no wiesz, że
zemdlałaś? I dlaczego kłóciłaś się z trenerem? - był bardzo śmiały, nie powiem,
no ale przynajmniej nie owijał w bawełnę.
- Nie kłóciłam się, rozmawialiśmy tylko.
A teraz przepraszam, ale spieszę się - nie miał zamiaru odpuścić.
-Nie widziałem cię wcześniej, grasz
tu?
Zdziwiło mnie jego pytanie. No jakby to
nie było oczywiste po tym jak widział mnie 10 minut temu na boisku w stroju i
ochraniaczach, grającą, rozmawiając z trenerem.
- Tak, ale nie spotkaliśmy się nigdy
wcześniej - próbowałam go wyminąć.
- Reszta chłopaków też cię nie kojarzy, a
to dziwne skoro tu grasz. Większość twoich koleżanek już dobrze znamy, często
zostają na treningach i nam kibicują - to ostatnie zdanie powiedział z bananem
na ustach.
- Tak, no to świetnie. Ale ja nie mam
czasu po treningu, żeby siedzieć 3 godziny na trybunach i patrzeć na zgraję spoconych facetów odbijających piłkę - powiedziałam, nieco złośliwie, ale nie miałam
ochoty z nim gadać.
- Zgraja facetów mówisz? - powiedział
nieco zdziwiony, lekko poirytowany - Jakoś twoje koleżanki to lubią.
- Ale ja nie jestem nimi, a poza tym mam
życie poza tym, na hali. A teraz przepraszam, ale śpieszę się - ostatnia część
zdania mocno zaznaczyłam, by wreszcie zrozumiał, po czym opuściłam budynek Hali
Energia.
__________________________________________________
Rozdział świetny :) Jak zawsze z resztą ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam bardzo serdecznie na nowy rozdział (II) na przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
całuję, camilla.;*
Dziękuje ;)
UsuńWpadnę jak będę miała trochę czasu, bo teraz nie wiem w co ręce włożyć :/
Świetne są te rozdziały. <3 pisz dalej. Pozdrawiam \Z.
OdpowiedzUsuńDzięki :) Również pozdrawiam ;)
Usuń