czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 10



PASJA


CZ.10



Sobota rano. A przynajmniej mi się tak wydawało, bo było po 14. Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Dosłownie rozsadzało mnie od środka.
- Przesadziłaś, oj przesadziłaś - pomyślałam. Wstałam z łóżka i ociężałym krokiem podążyłam w kierunku kuchni. Mijając salon zamarłam. Na kanapie, półnagi leżał jakiś facet.
- Boże, co się wczoraj działo?! - przeraziłam się w duchu. Po tym jak uciekłam od Bartka przed klubem nic nie pamiętam. Tylko jakieś urywki. Musiałam oczywiście o coś się potknąć i obudzić tym hukiem wspomnianego faceta. Okazał się nim nie kto inny jak Kurek, we własnej osobie.
- O Agata, już wstałaś. Wyglądasz... - przerwał na chwilę, a ja popatrzyłam w lustro. Wyglądałam ja siedem nieszczęść. Wory pod oczami i nie tylko, bo i również rozmazany tusz. Każdy włos żył własnym życiem - ...ślicznie - dokończył z nikłym uśmiechem.
- Mhh. Co ty tutaj robisz?!
- Przyprowadziłem cię tutaj wczoraj w nocy po tym jak tych dwóch facetów... - przerwał. Wszystko mi sie przypomniało. No prawie wszystko, bo po TYM wydarzeniu jak Bartek odstawił mnie do mieszkania w dalszym ciągu nic nie pamiętam.
- No ale co ty robisz w moim mieszkaniu?! Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?
- Prosiłaś mnie, żebym został. Bałaś się być sama.
- A ty się zgodziłeś?
- No tak, byłaś cała roztrzęsiona.
- Bartek - nurtowało mnie jedno pytanie - Czy my, no wiesz, czy my.. - musiałam o to zapytać.
- Jeśli o to ci chodzi to nie - uśmiechnął się - Byłaś zbyt pijana. Szczerze mówiąc to nigdy nie widziałem kobiety w takim stanie.
- Ciekawe dlaczego? - dodałam złośliwie. Tak, znów byłam dla niego złośliwa, chociaż wczoraj mnie uratował. Nie wiem co by się stało, gdyby tam go nie było.
- Co? Że to niby przeze mnie? - nic mu nie odpowiedziałam tylko podążyłam w kierunku kuchni napić się upragnionej kawy i naćpać się Apapu. Poczułam jego ręce z talii. Szybko go odtrąciłam, odwróciłam się i spiorunowałam spojrzeniem - Przepraszam - powiedział ze spuszczoną głową.
- Bartek co się z tobą dzieje? Dlaczego to robisz? I dlaczego chciałeś mnie pocałować?
- A ty nie chciałaś?  Dobrze się dogadywaliśmy, a ja cię bardzo lubię. Podobasz mi się - ostatnią część zdania powiedział ledwo słyszalnym szeptem. Nie pojmowałam tego. Raz był nachalny i pawał pewnością siebie, a raz był taki delikatny i nieśmiały.
- Bartek, też cię bardzo lubię. Ale my się znamy kilka dni. Poza tym byliśmy wtedy pijani.
- No i co z tego. Agata, proszę cię - znów to zrobił. Zbliżył się do mnie, poczuła ciepło jego ciała i oddech na twarzy. Chwycił moją twarz w dłonie i wpił się w moje usta. Przeszedł mnie silny dreszcz. O zgrozo, podobało mi się to! Ten pocałunek był wyjątkowy, nigdy takiego nie doświadczyłam, chciałam się mu poddać. Teraz zrozumiałam jak działa na mnie jego dotyk. Jednak nie mogłam sobie na to pozwolić. Sama nie wiem, ale coś mnie hamowało. Oderwałam się od niego.
- Bartek wyjdź. Proszę cię, wyjdź stąd! - ten stał jak wryty - Nie dociera do ciebie?! Wynoś się stąd! - powiedziałam ze łzami z oczach. Nie wiem dlaczego płakałam, znów przez niego.

- Agata, ja...ja przepraszam - mówił błagalnym tonem - Nie chciałem, Agata! - nie reagowałam na jego słowa tylko wybiegłam do swojego pokoju trzaskając drzwiami.
______________________________________________

Byłoby mi bardzo miło jakbyście zostawiali po sobie jakikolwiek znak życia. Nawet buźkę, chcę wiedzieć ile osób to czyta. :)
Zapraszam na bloga. :)

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 9



PASJA


CZ.9



Kiedy wchodziłam, a właściwie wbiegałam do klubu wpadłam na Weronikę.
- Gdzieś ty była? Wszędzie Cię szukałam! - była wyraźnie zdenerwowana.
- Przepraszam, musiała się przewietrzyć.
- Mmh, akurat. A ten facet z którym wyszłaś? - skąd ona o tym wie?
- Poszedł, nie wiem gdzie. Dobra nie ważne, wracajmy już.
- Agata, ty chyba nie myślisz, że tak łatwo ci odpuszczę?
- Jezu, daj mi spokój. Zostawiłaś mnie, poszłaś sobie. On się nawinął i gadałam z nim tylko. Nic więcej.
- Niech ci będzie, ale musimy się jeszcze napić - odpowiedziała z bananem na ustach. Zaciągneła mnie do baru, gdzie alkohol lał się strumieniami. Poniosło nas, ale ja przynajmniej musiałam odreagować.
Chwiejnym krokiem, ledwo trzmając się na nogach, bok w bok przemierzałyśmy ulice Łodzi około 2 w nocy podśpiewując posenki dzisiejszej nocy. Ponieważ ja mimo wszystko trzymałam się nieco lepiej, postanowiłam odstawić Werę domu.
Wyszło na to, że wracałam do domu sama. Nie był to dość dobry pomysł, ponieważ zza rogu zaraz pojawiło sie 2 gości.

- Witaj! Co taka dama robi sama w środku nocy? - powiedział jeden z nich, jednak nic nie odpowiedziałam. Mimo, że w głowie zamiast mózgu w tej chwili miałam wódkę, sparaliżował mnie strach. Zaczęłam wycofywać się. Odwróciłam się szybko i zaczęłam biec w drugim kierunku. Oni jednak chyba mieli inne plany, ponieważ szybko mnie dogonili.
- Już przed nami uciekasz? Spokojnie, chcemy się tylko zabawić - powiedział, po czym obaj zaczęli się do mnie dobierać. Zaczęłam krzyczeć, piszczeć, kopać, pluć. Wszystko co mogłam w tej chwili zrobić. Powróciło mi trzeźwe myślenie. Na nic jednak były moje krzyki. Przecież nikt mnie nie usłyszy. Nagle poczułam szarpnięcie, upadłam na ziemie i dość mocno przywaliłam głową o chodnik. Słyszałam tylko wyzwiska i krzyki jakiegoś trzeciego mężczyzny.
- Nic ci się nie stało? - to był Bartek!
- Boże Bartek, DZIĘKUJE! - powiedziałam przez łzy. Rzuciłam mu się w ramiona i mocno przytuliłam. Poczułam ciepło bijące od niego i oddech na włosach.
- Ciii, spokojnie, nic ci nie grozi - był taki delikatny i miły. Gdy go puściłam zachwiałam się lekko, jednak on szybko mnie złapał.
- Trochę za dużo wypiłaś księżniczko.
- Mhh - wymruczałam po czym zakręciło mi się w głowie i opadłam w jego ramiona, co spowodowało, że wziął mnie na ręce.
- Gdzie mieszkasz? - wykazałam mu drogę.
Gdy znaleźliśmy się w moim mieszkaniu Bartek odstawił mnie na ziemie.

- Bartek, zostań ze mną, proszę cię - powiedziałam  a raczej wymamrotałam po pijackiemu  gdy ten miał zamiar kierować się ku wyjściu. Owszem byłam zapita w trupa, ale ostatnie wydarzenie spowodowało, że cały czas się trzęsłam. W jego ramionach, gdy był obok czułam się bezpiecznie. Długo nie trzeba było go prosić. Wszedł ze mną do mieszkania, a dalej nic nie pamiętam...

_______________________________________

Mogę pisać to do znudzenia, ale.. porażka...
Proszę, zajrzyjcie na tego bloga, może bardziej Wam się spodoba. :)

środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 7 i 8


PASJA


CZ.7



Po treningu wiadomość w szybkim tempie pojawiła się w internecie. Dzięki temu mogłam dowiedzieć się o składzie drużyny. Niektóre nazwiska kojarzyłam, niektóre nie. Najwidoczniej chcieli odmłodzić i odświeżyć naszą reprezentacje. No, ale niestety nie tylko ja mam internet w domu. Jeszcze tego samego wieczora dostała chyba ze sto telefonów, dwa razy tyle SMS-ów i takich tam z gratulacjami. Najdłużej gadałam oczywiście z mamą i Weroniką, które chciały wszystko wiedzieć i miały pretensje czemu od razy ich nie powiadomiłam. Może moi rodzice nie byli znawcami ani pasjonatami siatkówki, ale musieli się pogodzić z moją decyzyjną, więc trzymali za mnie kciuki. Wera oczywiście chciała wpadać i świętować, ale w porę przypomniała sobie o moim jutrzejszym egzaminie. Potem zadzwoniła jeszcze Lila, do której to wszystko jeszcze nie dotarło, jak zresztą i do mnie. Dzwoniłam jeszcze do Kingi i razem gadałyśmy i dzieliłyśmy się emocjami. Nie byłam nigdy z nią jakoś szczególnie blisko, ale sądzę, ze Spała nas zbliży.

Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie. Nie miałam dziś żadnych treningów, bo miałam wolne z wiadomych przyczyn. Egzamin miałam mieć o 11, a na uczelni pojawiłam się już o 9. Było już sporo osób. Najpierw była teoria pisemnie, potem ustnie, potem mały pokaz umiejętności.
Podeszłam do tablicy ogłoszeń. Wyniki miały pojawić się dopiero za 2 tygodnie.
- Że co?! - wrzasnęłam zdecydowania za głośno. No ale co my w podstawówce jesteśmy, żeby były takie terminy? Najgorsze, że będę wtedy w Spale, ale miałam nadzieje, dam radę.
Weszłam do sali egzaminacyjnej. Nie, tylko nie to... Już po mnie, obleję! W komisji siedział mój znienawidzony profesor. Pawaliśmy do siebie wzajemną "sympatią" już od pierwszych zajęć. Wtedy już mu podpadłam, nawet nie pamiętam już za co. Od tamtej pory wyżywa się na mnie na każdych zajęciach, których i tak staram się unikać jak ognia. Jednak nie zawsze jest to możliwe.

Wychodzę z sali w jeszcze gorszym nastroju niż tam weszłam. Jestem pewna, że mnie nie przepuści, to koniec. Jednak nadzieja matka głupich,  a ja najwidoczniej do takich należę, bo mam nadzieje, że choć ten jeden raz mi odpuści.

Wracam do domu i zostaję, po raz kolejny obsypana lawina telefonów. Spławiam wszystkich krótkim "Nie mogę rozmawiać, nie mam jeszcze wyników" i nie czekając na odpowiedź rozłączałam się. Biorę relaksującą kąpiel i kładę się spać.


PASJA


CZ.8



Po dość ciężkim tygodniu treningów i wyczekiwania na Spałę nadszedł weekend! Tak, na to właśnie czekałam. Wreszcie mogę polenić się na kanapie przed TV, ponieważ trener dał nam wolne na te dwa dni. Już w następną sobotę miałam jechać do Spały, więc moje wolne chciałam spędzić w domu, w którym i tak rzadko bywam. Służył mi jedynie na spanie i ewentualnie uczenie się.
Moje ambitne plany na weekend musiał oczywiście ktoś zakłócić, ponieważ już w piątek wieczorem rozległ się dzwonek do drzwi, a za nimi nie kto inny jak Weronika.
- Cześć, co ty jeszcze nie gotowa? - odpowiedziała radośnie wprowadzając mnie w dekoncentracje.
- Gotowa na co? - odpowiedziałam od niechcenia i rzuciłam się na swoje miejsce na kanapie.
- No jak to? Idziemy na imprezę, musimy uczcić jakoś te twoje sukcesy.
- Serio? Ja i impreza? Proszę cię, daj mi dziś spokój. Powodzenia, baw się dobrze - powiedziałam, po czym wskazałam jej drzwi i zakopałam się pod kocem.
- Agata! W tej chwili wstawaj. Bez dyskusji, czekam! - no i co ja mogłam biedna zrobić? Zwlekłam się z kanapy czym prędzej, bo wiem do czego zdolna była jak na czymś jej zależało. Trasę sypialnia-łazienka pokonywałam kilka razy nie wiedząc w co się ubrać. Weronika tracąc resztki cierpliwości rzuciła we mnie sukienką, którą nie wiem jakim cudem wygrzebała z mojej szafy.
- Jejku pali się czy co?
- Nie, ale mogłabyś się pospieszyć - była wyraźnie poirytowana.

Do miejscowego klubu w Łodzi dojechałyśmy oczywiście moim samochodem. Często tu chodziłyśmy zaraz po tym jak się tu przeprowadziłyśmy, jeszcze przed rozpoczęciem studiów.
Weronika szybko zaciągnęłam mnie do baru. Wypiłyśmy trochę, a potem gdzieś się ulotniła. Szukałam jej wzrokiem lecz nigdzie nie znalazłam  Wcale nie miałam ochoty na imprezę, więc postanowiłam się stąd jak najszybciej zwinąć. Jednak nie, nie mogę jej tak zostawić, przecież nie ma jak wrócić. Obiecuje, że wyślę ją, choćby siłą na ten pieprzony kurs jazdy. 
W trakcie tych moich rozmyśleń nawet nie zauważyłam jak ktoś się do mnie dosiadł.
- Agata? - zapytał znajomy głos, dość mocno zdziwiony. Popatrzyłam w tym kierunku, a tak siedział nie kto inny jak Bartek Kurek.
- O cóż za spotkanie - odpowiedziałam uprzejmie, choć wiem, że ostatnio nie potraktowałam go zbyt miło. No i oczywiście musiał poruszyć ten temat.
- Nie widziałem cię od czasu naszej rozmowy, unikasz mnie?
- Nie skąd. Nie widzieliśmy się z tego samego powodu co wcześniej. Ja po prostu nie mam czasu po treningach zostawać i gapić się... - znów stałam się złośliwa, nawet nie wiem czemu, jednak mi przerwał.
- Na zgraje spoconych facetów - dokończył za mnie.
- No tak, przepraszam, że jestem taka niemiła. Sama nie wiem czemu, normalnie taka nie jestem. To chyba za dużo stresu i przemęczenie.
- Spokojnie, nie tak łatwo mnie zniechęcić - odpowiedział promiennie - Choć poczułem się wtedy nieco urażony.
- Przepraszam, nie chciałam być niemiła, po prostu bałam zdenerwowana i się spieszyłam.
- A no właśnie. Nie odpowiedziałaś mi na jedno pytanie. Czemu byłaś zdenerwowana i czemu zemdlałaś? Byłaś u lekarza? - od kiedy to on taki opiekuńczy?
- Byłam. To zwykłe przemęczenie.
- Treningami?
- Między innymi - odpowiedziałam wymijająco.
- To znaczy?
- To znaczy, tak jak mówiłam mam jeszcze życie poza siatkówką - nie chciało mi się z nim o tym gadać. Byłam zbyt zdenerwowana o wyniki i tego przeklętego profesora.
- Chcesz o tym pogadać?
- Nie.
- Stało się coś? - nie dawał za wygraną.
- Kurwa, Bartek nic się nie stało! Czemu mnie tak męczysz? - speszyły go nieco moje słowa.
- Przepraszam, po prostu chcę cię lepiej poznać - powiedział już nie tak śmiało jak zawsze, ze spuszczoną głową.
- Dlaczego? Jestem aż tak interesującym obiektem do rozmów?
- Tak. Chciałbym cie poznać, tylko tyle. Odkąd zobaczyłem cię na hali kłócącą się z trenerem..
- Nie kłóciłam się z nim - przerwałam mu.
- No dobra. No to odkąd cię zobaczyłem chciałem cię poznać - mówi ciągle ze spuszczoną głową.
- Dlaczego?
- Nie wiem, po prostu tak czułem - złapałam go za rękę, aż sama się zdziwiłam. On momentalnie wyprostowała się jak poparzony i popatrzył na mnie nieco zakłopotanym wzrokiem.
- Przepraszam - cofnęłam rękę, teraz ja nieco speszona.
- Nie no nic się nie stało przecież - powiedział wyraźnie ożywiony.
- Też chętnie cię lepiej poznam. Napijesz się? - nieco zdziwiłam go moja propozycja, ale przystał na nią. Po wypiciu kilku głębszych rozmowa kleiła nam się jak nigdy. Nie, że normalnie mieliśmy z tym problem, ale alkohol dodał nam śmiałości. Postanowiliśmy opuścić klub i przejść się. Kompletnie zapomniałam o Weronice. Po drodze opowiadał mi o sobie, a ja słuchałam. Starałam się wychwycić jak najwięcej szczegółów.
- Gadam i gadam. Opowiedz mi coś o sobie - powiedział w końcu Bartek.
- No bo ty masz tyle ciekawych rzeczy do opowiedzenia, nie to co ja.
- Na pewno przeżyłaś coś ciekawego - zachęcał mnie.
- Nie tyle co ty. Ty miałeś tyle fajnych przygód z reprezentacją, Skrą.
- Też niedługo będziesz takie miała. W końcu jesteś reprezentantką Polski w piłce siatkowej kobiet.
- Chyba będę i nie wiem czy dam radę.
- Jesteś i na pewno dasz radę, wierzę w ciebie. Będę waszym największym kibicem, na każdym meczu - zaśmiałam się głośno na te słowa, a Bartek razem ze mną. Jednak po chwili przybliżył się na niebezpieczną odległość. Zbliżył swoją twarz to mojej. Czułam jak jego oddech pieści mi twarz i jego szybko bijące serce. Sparaliżował mnie strach, nie chciałam tego, na pewno nie. Odwróciłam się szybko i uciekłam w kierunku klubu.

__________________________________________________

Dziś dwa rozdziały, ponieważ jak same widzicie, pierwszy jest dość krótki. ;)
Moja jakość pisania w tym opowiadaniu mnie poraża :( To jest pierwsza historia jaką pisałam, stworzona już dawno temu, ale dopiero teraz publikowana. I jest beznadziejna, napisana tak prostym językiem. Jeśli chcecie może poczytać coś ambitniejszego i lepszego, zapraszam na mój drugi blog ;)

+ Nadrobię wszystko u Was na blogach w wakacje, teraz nie mam czasu. 

piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 6



PASJA



CZ.6 



Na uczelnie dobiegłam oczywiście spóźniona jak zawsze. Dobrze, że trwał wykład, a nie miałam żadnych zajęć praktycznych, bo nie wiem czy przeżyłabym starcie z profesorem.
Po tej niezwykle wręcz interesującej paplaninie, na której usypiałam mimo emocji jakie miałam w sobie po treningu i po tym co działo się potem. Wiem, że sama chciałam poznać jakiegoś siatkarza. Jako nastolatka razem z Weroniką jeździłyśmy prawie na każdy mecz w Bełchatowie i zawsze gorąco kibicowałyśmy Skrze, jak i innym klubom. Nie wiem więc dlaczego tak zareagowałam na Kurka, który przyszedł się tylko przywitać.  Może to hormony, które we mnie od dłuższego czasu buzowały? Albo z emocji, ostatnio po każdym treningu wychodziłam zła i przybita, bo nie dawałam rady. Te egzaminy mnie wykończą, nie miałam siły, nie mogłam się skupić ani na treningu ani na wykładzie. Tak w temacie to za 2 tygodnie egzamin, a ja umiem tyle co nic. Tak jak i za parę dni mieli ogłosić skład reprezentacji. Nie żebym wierzyła, że się tam znajdę. Jestem przecież jakąś nikomu nie znaną 21-letnią zawodniczką, ale jak to się mówi - nadzieje umiera ostatnia.
Trener zwolnił mnie z wieczornego treningu i wysłał do lekarza. Miałam zrobić badania i niezwłocznie przywieść mu wyniki. No i oczywiście wyszło na moje. Wszystkie zawroty głowy, omdlenia, słabości były spowodowane przemęczaniem. Ucieszona, że jest już po wszystkim chciałam opuścić gabinet lekarza.
- Chwileczkę - powiedział doktor.
- Tak? - zatrzymałam się w progu nieco zniecierpliwiona.
- Pani stan spowodowany jest przemęczaniem, ale nie tylko. Ma pani dość sporą anemię.
- Ale jak to?
- Widać to w badaniach, ale i na pierwszy rzut oka widać, że jest pani osłabiona. Kiedy tak w ogóle jadła pani jakiś porządny obiad? - te słowa dały mi do myślenia. Ostatnio jadłam coś tak "na serio" jak byłam u mamy, czyli jakieś 3 dni temu. Nawet nie była tego świadoma, ale od dłuższego czasu praktycznie nie jadam nic w ciągu dnia. Po prostu o tym zapominam, albo nie mam czasu.
- Musi pani o siebie zadbać. Przepisałem odpowiednie leki. To wszystko, do zobaczenia.
- Do widzenia - odpowiedziałam i prędko opuściła mury budynku.
Było około 19. Miałam cały wieczór dla siebie...Nie, jednak nie. Egzaminy zbliżały się nieubłaganie  musiałam się uczyć. Mus to mus. W między czasie dzwoniła mama, spytać jak sobie radzę i ogólnie przeprowadzić wywiad środowiskowy, jak to ona.
Następne dni mijały tak samo. Trening  uczelnia, trening, uczelnia. Całe dnie byłam poza domem. Musiałam regularnie robić badania, by sprawdzić jak ma się ta moja anemia. Było nieco lepiej, ale zawroty głowy zdarzały się. Tłumaczyłam to egzaminami, co było zresztą w moim mniemaniu prawdą.

Nastał dzień wyczekiwany przez nas wszystkie. Mianowicie dziś miał pojawić cię "człowiek ze Spały" i ogłosić, która z nas definitywnie pojedzie do tego wymarzonego miejsca.  Następnego dnia miałam egzamin, więc stresowałam się podwójnie.
Na treningu dawałam z siebie wszystko. Nie szczędziłam nikogo, walczyłam o piłki.  Na koniec na hali pojawili się siatkarze, którzy bacznie obserwowali i głośno komentowali nasze poczynania. Nie powiem, żeby mi to jakoś przeszkadzało,  bo nie zwracałam na nich większej uwagi, skupiłam się na grze. Nie mogę za to powiedzieć tego o innych dziewczynach. Niektóre, te ich "wierne kibicki z treningów" kompletnie się rozproszyły i speszyły, aż trener musiał zwraca uwagę siatkarzom, którzy po dość srogiej reprymendzie doprowadzili się do porządku. Ciągle czułam na sobie spojrzenia. To nie dziwne, w końcu nas obserwowali, ale jedno wydawało mi się szczególnie natarczywe. Gdy rozgrywałam  piłkę podwinęłam mi się koszulka odsłaniająca kawałek brzucha. Usłyszałam głośne gwizdy, co mnie rozproszyło i akcja była zepsuta. W tym momencie posłałam im mordercze wręcz spojrzenie. Natychmiast umilkli.
- Dobrze dziewczęta, na dziś koniec. Podejdźcie! - rozległ się krzyk trenera.
- A więc postanowione. Wybrałem już 3 z was, które pojadą do Spały - odpowiedział nasz gość.
Wszystkim serce waliło jak oszalałe i to nie tylko z powodu zmęczenia. Zaczęło się odczytywanie nazwisk.
- Kinga Skonieczna - pierwsze nazwisko - Lilianna Frączak - drugie. Lila wybuchała okrzykiem szczęścia, tak że wszyscy zaczęli się śmiać przez nerwy oczekując trzeciego nazwiska.
- Agata Olszewska! - wybuchałam.  Rzuciłam się na szyje Lilii, która sama jeszcze nie opanowała emocji. W tle rozległy się gromkie brawa siatkarzy.
- Gratulacje - przyłączył się do nas trener - Wierzyłem w was.
___________________________________________________

Jest coś takiego tak urlop od szkoły? Na serio, nie potrzebuję wiele, kilka dni.. ewentualnie kilkanaście.. no w sumie tak szale to szaleć - JA CHCĘ WAKACJE!!!


poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział 5



PASJA



CZ.5



To było tylko chwilowe zasłabnięcie. Ocknęłam się po chwili na parkiecie boiska, nade mną jakaś pani z apteczką, a ja otoczona wianuszkiem siatkarzy Skry, którzy najwidoczniej nie mają co robić tylko mnie oglądać.
- Agata! - usłyszałam krzyk trenera.
- Tak, spokojnie nic mi nie jest - powiedziałam po czym próbowałam się podnieść.
- Nic z tego moja droga, musisz iść w końcu do lekarza - nakazał mi trener, nie chcąc słyszeć ani jednego słowa sprzeciwu.
- Trenerze, ale mi nic nie jest - powiedziałam - Tłumaczyłam już panu - dodałam nieco ściszonym głosem, ponieważ siatkarze w dalszym ciągu bacznie mi się przyglądali.
- Hej, a wy nie macie co robić?! Do rozgrzewki już! - nagle na hali pojawił się Nawrocki, który rozgonił towarzystwo.
Przy pomocy pielęgniarki wstałam i podążyłam do szatni w asyście trenera.
- Wrócimy do tego - powiedział po czym się oddalił.
Idąc w kierunku szatni czułam na sobie baczne spojrzenia wszystkich Skrzatów. Boże, nie mają co robić? Nigdy nie widzieli jak ktoś zemdlał? Odprowadzili mnie wzrokiem, po czym zniknęłam za drzwiami.
Pośpiesznie się ubrałam i przez hale ruszyłam ku wyjściu, ponieważ zaraz zaczynał się mój wykład, nie mogłam się spóźnić. Jednak nie dane mi było opuścić dziś tego miejsca, ponieważ podbiegł to mnie jeden z zawodników i zagrodził mi drogę.
- Cześć, jestem Bartek - powiedział przyjaźnie.
- Cześć, Agata - uścisnęłam jego dłoń, jednak nie byłam tak miła. Śpieszyłam się i chociaż bardzo chciałam poznać wreszcie jakiegoś siatkarza, to jak wcześniej wspominałam, nie miałam czasu z nim gadać.
- Co ci się stało, no wiesz, że zemdlałaś? I dlaczego kłóciłaś się z trenerem? - był bardzo śmiały, nie powiem, no ale przynajmniej nie owijał w bawełnę.
- Nie kłóciłam się, rozmawialiśmy tylko. A teraz przepraszam, ale spieszę się - nie miał zamiaru odpuścić.
-Nie widziałem cię wcześniej, grasz tu?
Zdziwiło mnie jego pytanie. No jakby to nie było oczywiste po tym jak widział mnie 10 minut temu na boisku w stroju i ochraniaczach, grającą, rozmawiając z trenerem.
- Tak, ale nie spotkaliśmy się nigdy wcześniej - próbowałam go wyminąć.
- Reszta chłopaków też cię nie kojarzy, a to dziwne skoro tu grasz. Większość twoich koleżanek już dobrze znamy, często zostają na treningach i nam kibicują - to ostatnie zdanie powiedział z bananem na ustach.
- Tak, no to świetnie. Ale ja nie mam czasu po treningu, żeby siedzieć 3 godziny na trybunach i patrzeć na zgraję spoconych facetów odbijających piłkę - powiedziałam, nieco złośliwie, ale nie miałam ochoty z nim gadać.
- Zgraja facetów mówisz? - powiedział nieco zdziwiony, lekko poirytowany - Jakoś twoje koleżanki to lubią.

- Ale ja nie jestem nimi, a poza tym mam życie poza tym, na hali. A teraz przepraszam, ale śpieszę się - ostatnia część zdania mocno zaznaczyłam, by wreszcie zrozumiał, po czym opuściłam budynek Hali Energia.
__________________________________________________

Był ktoś na meczu z Łodzi lub Warszawie? :)

czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 4



PASJA




CZ.4




Niedziele spędziłam na odsypianiu całego tygodnia, chociaż w planach była nauka to kompletnie tego dnia nie wchodziło mi nic do głowy. Wstałam koło 13. Po wczorajszym "mamusinym obiedzie" nie byłam kompletnie głodna. Weszłam na Facebooka, gdzie dawno nie zaglądałam. Chyba ze sto tysięcy powiadomień, które kompletnie zignorowałam, kilka wiadomości, zaproszeń do znajomych. W sumie nic ciekawego. Przejrzałam jeszcze kilka portali informacyjnych, gdzie jeden artykuł mnie zaciekawił, mianowicie "Nasze Złotka: Kogo powoła w tym roku trener naszej reprezentacji? Pojawią się młode twarze?". Moja kariera siatkarska dopiero się zaczynała, toteż byłam kompletnie nikomu nie znaną, szarą zawodniczką za parkiecie. Poza bełchatowską publicznością, a raczej wiernymi kibicami nikt raczej mnie nie kojarzył. Przyznajmy szczerze, żeńska siatkówka nie jest tak pociągająca jak męska. Nie ma tych stad piszczących nastolatek, które chodzą jak cienie za siatkarzami nie pozwalając im nawet swobodnie przejść ulicą. Chociaż grałam w Skrze, to dopiero od niedawna. Nie miałam okazji spotkać żadnego z siatkarzy, ponieważ zazwyczaj treningi mieli po nas, a ja prosto z nich pędziłam na uczelnię lub do domu po męczącym dniu. Nawet gdybym któregoś spotkała to nie miałabym czasu z nim pogadać.

W tak ambitny sposób minęła mi niedziela. W poniedziałek wstałam stosunkowo wcześnie, więc miałam czas na przyszykowanie się. Poszłam do łazienki, zjadłam śniadanie i pojechałam na trening. W szatni było już sporo  dziewczyn, które żywo o czymś dyskutowały. Czyżbym  się spóźniła?
- O Agata, nareszcie - podeszła do mnie i przywitała się moja najlepsza kumpela z drużyny  Lila.
- Cześć, coś się stało? Nie spóźniłam się przecież.
- Nie, ale są wieści. Dziś na treningu ma być ktoś ze Spały -powiedziała widocznie podekscytowana.
- Ze Spały? U nas? - nie ukrywałam swojego zdziwienia.
- Tak, Marta się wygadała - no i wszystko jasne.
Marta pracuje w Skrze jako pracownik administracyjny, czy coś takiego. Tak czy siak, ma dostęp do takich informacji.

Dziś na treningu dziewczyny dawały z siebie wszystko. Ja zresztą również się starałam. Nie miałam zamiaru być gorsza, choć moje dolegliwości znów dawały się we znaki. Wiedziałem, ze trener na mnie liczy, chciał żebym pokazała się z jak najlepszej strony przed naszym gościem, ponieważ mówił, że widzi we mnie potencjał.
- Agata! Co się dzieje? - trener odciągnął mnie na bok - Nie możesz zawieść, to twoja szansa.
- Wiem trenerze, staram się. Ostatnio po prostu jakoś źle się czuje...te zawroty głowy.
- Chcesz zrobić sobie przerwę? - widziałam, że liczy na przeczącą odpowiedź.
- Nie, dam radę - wzięłam głęboki oddech i wróciłam do gry. Do końca grałam, przynajmniej z mojej strony tak to wyglądało, perfekcyjnie.
Na koniec nasz gość rozmawiał z trenerem i razem coś ustalali. Gość odszedł, a trener ogłosił.
- Jesteśmy z was zadowoleni, wiem, ze dałyście z siebie wszystko i mam nadzieje, że przy następnej wizycie będzie jeszcze lepiej, bo będzie ona decydująca. Wybiorą z was kilka, które pojadą do Spały. Wiem, że reprezentacja to marzenia was wszystkich, jednak tylko kilka będzie mogło pojechać. To zależy już tylko od was.

Wszystkie byłyśmy ogromnie podekscytowane. Nasz trening z wiadomych powodów nieco się przedłużył dlatego na hale zaczęła schodzić się męska część Skry. Widziałam ich po raz pierwszy, oczywiści nie licząc meczy. Chodziło mi o mój pobyt tutaj i współprace ze Skrą. Zaczęli się rozgrzewać, a niektóre dziewczyny zaczęły się do nich szczerzyć jak jakieś idiotki. Myślałam, że siatkarki tak nie mają. Jednak się pomyliłam. Nie mówię, że wszystkie, ale te nieliczne czasem pozostawały na ich treningach i zachowywały się jak jakieś narwane hotki. Były również takie, które kompletnie ich zignorowały.
- Agata, pozwól na chwilę - przywołał trener, odeszliśmy kawałek na bok, by nie przeszkadzać chłopakom w rozgrzewce, gdy wszystkie dziewczyny poszły już do szatni.
- Agata, musisz iść do lekarza. Nie wiem co jest spowodowane twoim stanem zdrowia, a takie zachowanie na treningach raczej nie pomoże ci w dostaniu się do reprezentacji.
- Wiem trenerze. Ale to tylko przemęczenie. Ja studiuję, mam teraz dużo egzaminów i treningi. Obiecuje coś z tym zrobić.
- Nie może tak dłużej być, liczę na ciebie - powiedział to bardzo poważnie.
- Wiem, dziękuję.
- No leć już, wiem, że się śpieszysz.
Uśmiechnęłam się lekko już miałam zmierzyć do szatni, gdy tak nagle, od niczego zakręciło mi się w głowie i pojawiły mroczki przed oczami.
- Agata! Agata! Wszystko w porządku?! - trener zaczął krzyczeć do mnie przez co zwrócił na moją osobę uwagę wszystkich obecnych na hali.
- Tak, tak, to nic.
- Nie jestem tego taki pewien.

- Nie ja tyl.. - i film mi się urwał.

_____________________________________________________

Mam dość... Ja chcę wakacje!!

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 3



PASJA




CZ.3




Droga do Sochaczewa minęła nam na wspomnianych starych czasów. Znałam się z Weroniką bowiem od przedszkola, chodziłyśmy do jednej podstawówki, gimnazjum, liceum, planowałyśmy razem przeszłość. Lecz Weronika wybrała studia medyczne, ja sport. Owszem studiowałam, ale nie to co zazwyczaj studiują ludzie po biol-chemie i perfekcyjnie zdaną z tych przedmiotów maturą. Siatkówka i fotografia były moją największą pasją. Robiłam różnego rodzaju kursy fotograficzne, a i również studiowałam na kierunku związanym z fotografią.
Pobyt u rodziców można by było uznać za udany to póki poruszania kwestia, na których temat nie miałam ochoty rozmawiać z moimi rodzicami.
- Kochanie, a ty tam sama w tej Łodzi siedzisz? - tak, mama zdecydowanie weszła na grząski teren.
- Mamo, nie mam czasu na związek. Przecież wiesz... - starałam się jakoś wybronić.
- Czyli nie masz nikogo na oku? Żadnych fajnych chłopaków nie ma w tej Łodzi? - brnęła dalej i nie miała zamiaru się poddać.
- Mamo to moje życie, pozwól, że to ja będę decydować o sobie. Nie szukam nikogo. 
To nie tak, że nie chciałam się z nikim związać. Po prostu nie miałam na to czasu, a też żaden książę na białym koniu nie podjechał pod mój pałac, więc trzeba było zaakceptować sytuacje.
- Oj Sławek, chyba nie doczekamy się w najbliższym czasie wnuków.
- Mamo!
- No co? Jednak nie zgadzam się z mamą. Nikt nie zabierze mi mojej córci - wtrącił się mój tata i poczochrał mi włosy, jakbym miała 5 lat, a nie 21.
- Przepraszam, ale czy wy macie tylko jedno dziecko? Ja mam dopiero 21 lat, a Kasia to co? Ona jest starsza, a jej się nie czepiacie - sama nie wierzyłam w to co  mówię. Moja siostra nigdy nie była zbyt towarzyska. To ja byłam ta otwarta na ludzi, korzystająca z życie. Ona nie miała pomysłu na przyszłość, a ja miałam cel, siatkarski cel. Jednak to mi, nie jej kazali pójść na medycynę. No cóż, nieco zawiedli się na swoich dzieciach.
- Przepraszam, ale muszę się już zbierać. Muszę jeszcze się przygotować to egzaminu, a poza tym jestem z Weronika i muszę pod nią podjechać.

Po licznych protestach ze strony mamy jednak uległa i wypuściła mnie z domu, pod warunkiem odwiedzenia ich jak najszybciej. Zapakowałam mi chyba cały bagażnik jedzenia i pozwoliła odjechać. Zadzwoniłam do Wery informując, że już jadę. Ona dostała drugie tyle jedzenia, po czym wsiadła do samochody oświadczając, że przytyła chyba z 5 kilo. No cóż wizyty u mamy zazwyczaj tak się kończą...

________________________________

Dołożę wszelkich starań, żeby na moim drugim blogu pojawił się następny rozdział, ale na razie mam randkę.. z fizyką :P

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 2




PASJA




CZ.2 



Obudził mnie dźwięk mojego budzika. Nie chętnie zwlekłam się z łóżka. Pocieszała mnie jedyna myśl, że dziś sobota. Jednak i tak musiałam wstać, ponieważ w miałam jechać do rodziców. Zaczęli narzekać, że w ogóle ich nie odwiedzam. A co ja jestem? Byłam u nich 2 tygodnie temu, a mama ciągle wydzwania, że stęskniła się i mam przyjechać koniecznie ich odwiedzić. 
Tak więc niechętnie zwlekłam się z łóżka i poszłam to łazienki. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam lekki makijaż i założyłam letnią sukienkę w kwiatki, ponieważ dziś było wyjątkowo ciepło. Poszłam zrobić sobie śniadanie. Jednak gdy tylko otworzyłam lodówkę, spostrzegłam, że nie ma w niej nic więcej prócz 2 jajek i cytryny. No tak, nie byłam na zakupach chyba od wieków. 
Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu.
- Słucham?
- To dobrze, bo mam sprawę - w słuchawce usłyszałam głos mojej najlepszej przyjaciółki.
-Czego dusza pragnie?
- Chciałam odwiedzić rodziców, mama ostatnio do mnie dzwoniła, że dawno nie zawitałyśmy w Sochaczewie.
- Powiedz po prostu, że nie masz czym pojechać. Mogłabyś w końcu załatwi sobie jakiś samochód.
- Nudzisz wiesz? To co jedziemy?
- Jasne, też miałam w planach pojechać dziś do Sochaczewa.
- No to jesteśmy umówione.
- Ta... poczekaj ktoś puka - powiedziałam słysząc walenie.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam je.
- No hej, to kiedy jedziemy - Weronika, bo tak miała na imię moja przyjaciółka, wtargnęła do mojego mieszkania.
- Jak ty to robisz? Skąd wiedziałaś, że się zgodzę z tobą jechać? - Weronika popatrzyła na mnie jak na idiotkę i przekręciła oczami.
- Agatka, znamy się tyle lat, ty byś mi odmówiła? - bardziej stwierdziła niż zapytała. Ja jedynie cicho westchnęłam i poszłam za nią do kuchni.
- Masz coś do jedzenia, jestem straaaasznie głodna, nie jadłam śniadania - powiedziała penetrując moje szafki.
- Nie. Jedźmy już, im wcześniej pojedziemy, tym wcześniej wrócimy.
- Nie jestem pewna. Znając nasze matki, to będą nam kazały zostać na noc.
- Co to to nie. Nie mam czasu. Cały czas treningi, studia, treningi...
- Sama wybrałaś takie życie, to teraz nie narzekaj. Ja też nie mam łatwo.
- Wiem, ale teraz jest mi jeszcze gorzej. Zarywam nocki ucząc się, przecież wiesz, niedługo egzaminy. Na treningach jestem nieprzytomna, nie mogę się skupić, na wykładach mało nie zasypiam.
- A co ty sobie myślałaś?  Studia medyczne to to o czym marzyłam, ale nie jest łatwo, a nie narzekam. Ty również miałaś świetne wyniki na maturze. Miałaś iść razem ze mną...
- Nie wiem co wy wszyscy macie z ta medycyną?! Wiesz doskonale, że byłam w biol-chemie tylko ze względu na rodziców, nigdy nie chciałam być lekarzem. A w planach to my miałyśmy razem dostać się do Skry i podbić reprezentacje i światowe parkiety, a nie kroić żabę na uczelniach - powiedziałam nieco złośliwie, ale nie miałam już ochoty na tę rozmowę.
- Aga, ja wiem, ale doskonale wiedziałaś, że kariera sportowca ma swój niechybny koniec w dość młodym wieku. A potem co...
- Wera, ale ja również studiuje. Wiem jaki jest sport i nie rozumiem czemu zrezygnowałaś, ale nie wtrącam się. Rób co chcesz. Bądź światowej sławy chirurgiem i spełniaj swoje marzenia, ale pozwól na to również mi - powiedziałam po czym ją przytuliłam.
- Dzięki. Ja naprawdę chciałam z tobą grać, ale zrozum...- nie pozwoliłam jej dokończyć.
- Temat zamknięty. Jedziemy? - powiedziałam nieco już zniecierpliwiona.
- Jasne.

______________________________

Cześć :) Jak Wam się podoba.. akcja się rozwinie, wystarczy być cierpliwym :D