wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 18


PASJA 


CZ.18



Obudziłam się nad ranem w swoim łóżku. Przeżyłam lekki szok kiedy obok mnie zastałam Kurka. Przypomniałam sobie co się wczoraj wydarzyło. Nie mogłam w to uwierzyć, to było... niesamowite. Leżałam i patrzyłam jak obok leży młody Bóg. W dodatku mój. Nie mogłam się powstrzymać i musnęłam jego usta swoimi. Zaraz potem wyczułam jego dłoń na plecach i to jak się uśmiecha.
- Dzień dobry - odpowiedział zaspanym głosem.
- Mało ci? - zaśmiałam się kiedy poczułam jego dłoń na pośladkach.
- Mmh - wymruczał po czym namiętnie mnie pocałował. 
Nagle jednak pobladł.
- Agata! Nie zabezpieczyliśmy się. - był przerażony, a ja skwitowałam to śmiechem. 
- Spokojnie, nie martw się o to. Ja się zabezpieczyłam - ciągle śmiałam się z jego miny. Zrozumiał o co mi chodzi, więc zakończył temat. Jednak teraz ja uświadomiłam sobie jeden dość istotny fakt.
- Boże! Gdzie są dziewczyny? Przecież... - teraz to ja miałam głupią minę, ale nie było mi do śmiechu. Przecież pokój dzieliłam z Lilka i Kingą, więc gdzie one są i co gorsza czy były tu w nocy? Kurek po przeanalizowaniu moich słów, uśmiechnął się tylko.
- Czyli wszyscy już wiedzą - uśmiechnął się patrząc na szafkę nocną, na której stała taca ze śniadaniem i karteczką.

Tak słodko razem wyglądaliście, że raczyliśmy Wam przeszkadzać :*
PS. Długo kazaliście czekać...

Ta karteczka mnie nie uspokoiła, a wręcz przeciwnie, ponieważ nie wiem w którym momencie one weszły i co widziały.
- To jakaś katastrofa! - powiedziała i spojrzałam na szczerzącego się Kurka - A ty czego się tak szczerzysz jak głupi do sera?
- Bo nie mogę uwierzyć w to co się stało - odpowiedział przybliżając się do mnie - A zwłaszcza w to, że jesteś tu ze mną, że mnie wysłuchałaś, nie odtrąciłaś i nie uciekłaś. Że nie uciekłaś znów przed swoimi uczuciami - mówił, a to mnie to powoli docierało.
- Kocham cię Bartek - powiedziałam to po raz kolejny, ale nie sprawiło mi to już takiej trudności jak wcześniej. On tylko popatrzył na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami, w których dostrzegłam iskierki szczęścia i miłości. Nigdy nie wierzyłam, że można się tak szybko w kimś zakochać. A tu ot to stało sie właśnie mnie. 
- Mam do ciebie pytanie, ale proszę odpowiedz mi szczerze - pokiwał głową na zgodę - Co jest między tobą a Moniką? - jego wyraz twarzy z uśmiechu zmienił sie na grymas.
- Agata, ale o co ci chodzi? - był wyraźnie lekko zirytowany moim pytaniem.
- O to, że chcę wiedzieć, co jest między wami?
- Nic - starał się mnie zbyć.
- To dlaczego ją całowałeś?! - starałam się mówić spokojnie, ale irytowało mnie jego zachowanie. Czemu nie mógł mi odpowiedzieć, tylko omijał ten temat jakby go parzył?
- To był chwilowy impuls, nic więcej.
- Aha - odpowiedziałam, wstałam i poszłam do łazienki. Zaraz potem wszedł do niej Kurek.
- Dlaczego tak cię to męczy? Nie ufasz mi?
- Ufam, chcę po prostu wiedzieć na czym stoję. Czy to naprawdę takie dziwne? - miałam już dość tej rozmowy.
- Agata, proszę cię. Nie kłóćmy się o taką głupotę - powiedział obejmując mnie w pasie i próbując dostać się ustami do mojej szyi.
- Ale czy ja się kłócę? Tylko zapytałam...
- Dobrze, ale temat już jest skończony. Poróbmy coś innego - mówiąc to składał pocałunki na mojej szyi, a rękoma błądził po plecach.
- O nie! Wynocha Kurek! - wygoniłam go z łazienki zamykając za sobą drzwi.
- Wredna jesteś, wiesz? - mówił zwiedzonym głosem.
- Jakoś to przeżyję!

Gdy byliśmy już gotowi zeszliśmy razem na śniadanie, gdzie na nasz widok większość zaczęła chichotać. Lila i Kinga siedziały przy oddzielnym stoliku i posyłały znaczące spojrzenia. Zaraz się do nich dosiadłam, by zostać zasypana lawiną pytań.
- A tak właściwie to skąd wy o tym wiecie?
- Jak to, przecież mieszkamy w tym samym pokoju - zaśmiały się do siebie - Przyszłyśmy w nocy, bo Igła robił w swoim pokoju małą imprezę. No i zastał nas dość ciekawy widok - obie zaczęły się chichrać, a ja zrobiłam się czerwona jak burak.
- Ej, ale spokojnie. Nic nie widziałyśmy. Byliście wyjątkowo grzeczni, słodko sobie spaliście wtuleni w siebie - Kinga zaczęła się rozczulać - Nie chciałyśmy przeszkadzać, więc poszłyśmy do chłopaków, którzy koniecznie chcieli to zobaczyć - powiedziała, ale widząc moją minę szybko dodała - Ale szybko ich powstrzymałyśmy. 
Odetchnęłam z ulgą. Zerknęłam w stronę Moniki, która patrzyła w talerz pustym wzrokiem, a gdy zorientowała się, że na nią patrzę posłała mi zawiedzione spojrzenie. 

Chłopaki przy stoliku nie dawali Kurkowi spokoju, on tylko posłał mi błagające o pomoc spojrzenie, a ja jedynie zaśmiałam się w duchu. Mój telefon znów się rozdzwonił, a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mamy. No cóż...
- Słucham?
- Cześć kochanie, jak tam u ciebie? - spytała zadowolona.
- Dobrze, a u ciebie? - szczerze, może niewłaściwie to zabrzmi, ale mało mnie to obchodziło, bo chciałam jak najszybciej skończyć tą rozmowę, by uniknąć niepożądanego tematu. Jadnak wiecie już co nieco o moim szczęściu...
- W porządku. Jak tam egzaminy? - no oczywiście, nie udało się tego uniknąć. Przecież jak rodzice się dowiedzą, że oblałam i w dodatku nie mam jak napisać poprawki to mnie chyba zabiją. Albo gorzej. Przyjadą tu po mnie, każą wszystko rzucić, tak są to tego zdolni!
- Nie wiem, jeszcze nie odebrałam wyników - kłamałam. Byłam coraz bardziej zdenerwowana.
- Jak to nie odebrałaś wyników? Przecież już dawno powinnaś je znać.
- Ale nie znam, przepraszam, ale nie mogę rozmawiać - nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się choć wiedziałam, że będą później z tego problemy. Szybko zadzwoniłam do Weroniki.
- Aga? Dobrze, że dzwonisz, bo... - zaczęła, ale jej przerwałam.
- Weronika, musisz mi pomóc! Ja muszę zdać te egzaminy, a rodzice już się niecierpliwią.
- No właśnie, bo ja mam informacje. Poprawka nie będzie w sobotę, tylko jutro. Przełożyli terminy - w miarę jak mówiła robiło mi się słabo. 
- Ale jak to jutro?! Przecież... jak ja mam tam do jutra dojechać? - byłam zrozpaczona.
- Agata, spokojnie. Coś się wymyśli. Nie możesz pogadać z trenerem? Przyjechać na jeden dzień... Agata ty musisz przyjechać, inaczej... - urwała.
- Wiem, wiem... - starałam się na spokojny ton - Ale za to nie wiem jak to zrobić. Zadzwonię później - rozłączyłam się. 
Jednak po chwili mój telefon znów się rozdzwonił. Mama. Nie zamierzałam się z nią teraz przy wszystkich kłócić. Jednak po 8 telefonach z jej strony postanowiłam wyłączyć telefon. W końcu mówiłam, że nie mogę rozmawiać, ale i tak wiedziałam, że czeka mnie awantura. Spojrzałam w stronę Kurka, który patrzył ma mnie pytającym spojrzeniem. Musiałam z nim o tym pogadać. Ale najpierw musiałam pogadać o tym z trenerem. 
Tak więc bez słowa wyszłam ze stołówki i ruszyłam w stronę hali gdzie zaraz miał zacząć się nasz trening. Trener już tam był.
- Dzień dobry trenerze - siliłam się na niezwykle miły ton.
- Dzień dobry, ty nie na śniadaniu? - spytał zdziwiony.
- Mogłabym spytać trenera o to samo.
- No tak - przerwał - Co cię do mnie sprowadza?
- Trening - zaśmiałam się - Ale tak naprawdę do mam sprawę - powiedziałam już całkiem poważnie.
- Słucham zatem - powiedział życzliwie.
- Trenerze - wzięłam głęboki oddech - Ja muszę wyjechać na chociaż jeden dzień - mówiłam oczekując jego reakcji.
- Słucham? Jak chcesz wyjechać? Przecież w sobotę mamy mecz! - mówił zdecydowanym tonem, a ja dopiero w tym monecie przypomniałam sobie o meczu. Przechlapane...
- Wiem trenerze, ale ja muszę. Nie będzie mnie tylko na dwóch treningach jutro. Proszę, ja muszę wyjechać - mówiłam nieco głośniej. Gdy spojrzałam na drzwi ujrzałam w nich zdezorientowaną minę Kurka. Jednak na ten moment zignorowałam go - Proszę!
- Agata, wiesz, że to niemożliwe - mówił i chyba chciał zakończyć temat, ale mu na to nie pozwoliłam.
- Trenerze, ale ja muszę jechać. To sprawa życia i śmierci - tym razem nie kłamałam. Jak rodzice się dowiedzą to nie wiem co ze mną zrobią. Albo każą zrezygnować z siatkówki i wziąć się za naukę, a wtedy to się chyba sama zabiję. Musiałam zrobić wszystko by tylko zdać ten cholerny egzamin.
- Mógłbym chociaż wiedzieć o co chodzi? - powoli ulegał.
- Mam ważny egzamin na studiach. A tak właściwie poprawkę, bo pierwszy zawaliłam, nie chcę zwalać winy, ale przez siatkówkę.
- To ty studiujesz? A mógłbym wiedzieć co? - był wyraźnie zdziwiony.
- Fotografię. 
- Zawaliłaś egzaminy z fotografii? - był lekko rozbawiony - Rozumiem jakby to była medycyna - on się ze mnie naśmiewał czy co?
- Przepraszam bardzo, ale nieco bardzie skomplikowana sprawa. Powiedzmy, że nie ma dobrych relacji z niektórymi osobami - na myśl o tym przeklętym profesorze, aż mnie ciarki przeszły - No to zgodzi się trener, tylko jeden dzień. Jutro wieczorem już będę z powrotem. Proszę! - już go niemal błagałam. 
- No dobrze, ale jutro po kolacji widzę cię w Spale - rzuciłam mu się na szyje, co wywołało zdziwienie u niego, a także u siatkarzy i siatkarek gromadzących się na hali.

______________________________________________

Następny rozdział za kilka dni, bo jadę do babci, ale w piątek już powinien się pojawić :)

6 komentarzy:

  1. Dobrze, że trener pozwolił dziewczynie jechać;) Mam nadzieję, że uda jej się poprawić ten egzamin. Z niecierpliwością czekam na kolejny i pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział :D Z niecierpliwością czekam na kolejny!! <3
    Zapraszam do mnie i proszę o opinię :D

    http://magiczne-dwa-miesiace.blogspot.com/2013/07/rozdzia-2.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurek mógł sobie pomyśleć, że chce od niego uciec. A może tak pomyślał co wynikało z jego miny? Nie wiem, nie wnikam tylko czekam.

    +trzymam kciuki za poprawkę!
    całuję, camilla. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na epilog na www.przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com

    Dziękuję za obecność.
    całuję, camilla. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Na całe szczęście trener wyrozumiały i pozwolił jechać poprawić jej egzamin :)
    Kurek sobie pomyślał że uciekła ? Nie no, pisz szybko następny rozdział ! :)

    Buziaki, bezduszna ;*

    OdpowiedzUsuń