środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 21



PASJA


CZ.21



Przez następne dni do meczu próbowałam naprawić nieco moje relacje ze... wszystkimi. W sumie nie zdążyłam zacieśnić jeszcze żadnych więzów, ponieważ poza treningami, gdy Lilka i Kinga latały po całej Spale ze swoimi lubymi lub innymi siatkarzami i siatkarkami, ja siedziałam w pokoju i albo płakałam, albo się z kimś kłóciłam. Postanowiłam to zmienić. Zaczęłam od dziewczyn. Oczywiście tłumaczyłam wszystkim swoje zachowanie różnymi niestworzonymi historiami. Jednak najtrudniej było mi wytłumaczyć awanturę z mamą. Kurka za to unikałam jak ognia. Wiem, że on coś ode mnie chciał, bo ciągle słyszałam to od dziewczyn, które więcej czasu przebywały z chłopakami, ale mi udało się nie wiem jakim cudem nie spotkać go przez całe kilka dni. Uważałam, że powiedzieliśmy sobie już wszystko i mi to zdecydowanie wystarczy.

Piątek popołudniu. Trener zrobił nam lżejszy trening, ponieważ jutro gramy swój pierwszy mecz. Co prawda póki co towarzyski, ale mecz to mecz. Nagle do naszego pokoju wpadł Kosok.
- Dziewczyny, zbierać się! Robimy imprezę! - krzyknął nam na cały pokój i wyszedł. Popatrzyłyśmy na siebie po czym, jak poparzone, każda rzuciła się na łazienkę. Wypadło na to, że Lila była ostatnia, więc oczywiście trzeba było ją poganiać.
- Lilka, bo znów się spóźnimy. Chłopaki już czekają. No wyłaź! - waliła w drzwi od łazienki Kinga, gdy ja już kończyłam ostatnie poprawki. Miałam na sobie dość krótką białą sukienkę kloszowaną na dole. Kinga miała coś w podobnym stylu tylko, że zieloną, a Lila oczywiście, jak to Lila, miała coś co tylko ona potrafiłaby założyć. Nie mówię, że było to brzydkie. Po prostu miała oryginalny styl ubierania się.
- Gotowe? - do naszego pokoju wszedł Misiek.
- No prawie, mógłbyś pogonić trochę tę swoją pannę - odpowiedziałam do Grześka, który właśnie wszedł - Lila do cholery, wyłaź stamtąd! - kopnęłam ostatni raz w drzwi i wyszłam na korytarz.
Gdy wszyscy się już zjawili mogliśmy iść. Dotarliśmy do baru po jakiś 10 minutach drogi przeznaczonej na wspólne wygłupy.
W środku panował półmrok. Mimo piątkowego wieczoru nie było dużo osób. Może to i dobrze, bo stado wielkoludów wystarczy do szczęścia. Chłopcy pierwsze co ruszyli do baru, a dziewczyny na parkiecie czekały na swych panów. Podszedł do mnie Winiar, z którym wykonałam kilka tańców. Szczerze powiedziawszy to nie miałam siły, bo tańczyć z kimś takim to nie lada wyzwanie. Jednak zaczął się odbijany i wpadłam w ramiona Igły. Potem jeszcze Kubiak, Piter i nie miałam już siły ruszać nogami. Chciałam iść się czegoś napić jednak podszedł do mnie Bartman. 

- Zatańczysz? - kolejne osłupienie z mojej strony, ale chyba już powinnam się powoli przyzwyczajać. Chciał być miły to nie będę utrudniać. Po kilku tańcach nogi odmawiały mi posłuszeństwa, więc usiadłam przy barze. Zaraz dosiadł się Winiar, z którym koniecznie musiałam się napić. Bo kilku głębszych odmówiła, bo wiedziałam, że nie mogę dużo pić. Jutro mecz. Zaraz potem dosiadło się jeszcze kilka osób, ale niestety musiałam odmawiać wspólnego picia. Chciałam się już zbierać, nie miałam siły na dalszą zabawę.
Podszedł do mnie Kurek. 
- Zatańczysz? - spytał nieśmiało z nadzieją w głosie.
- Nie - ucięłam krótko, po czym ruszyłam ku wyjściu. 
- Agata, zaczekaj! - krzyczał za mną. Nie reagowałam tylko przyśpieszyłam kroku - Agata, Agatka proszę cię, porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym. Już wiem wszystko co powinnam - odparłam oschle i przyśpieszyłam jeszcze bardziej.
- Nic nie wiesz. Kochanie, proszę cię! - złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Poczułam jego perfumy i bicie serca. Był cały spięty.
- Nie dotykaj mnie! I nie mów do mnie kochanie! - wyrwałam się mu i zaczęłam iść w przybranym wcześniej kierunku.
- Przepraszam. Kochanie, przepraszam cię - odwróciłam się w jego kierunku. Miał błagalny wyraz twarzy.
- Bartek do cholery, czy ty wiesz który już raz mnie przepraszasz? Mam już tego dość, wszystkie łzy, które ostatnio wylałam były przez ciebie!- mówiłam, a owe łzy miałam już w oczach.
- Agatka, proszę cię - przybliżył się - Byłem idiotą, byłem cholernym idiotą. Zależy mi na nas! Zależy mi na tobie! - mówi z rozpaczą w głosie.
- Nie wydaje mi się. Nie ufasz mi, wykorzystałeś mnie, masz czego chciałeś. A teraz zostaw mnie w spokoju! - wykrzyczałam mu prosto w twarz.
- Agata, ale ja cię kocham - mówił pewny siebie, przybliżając się coraz bardziej.
- Że co proszę? Wsadź sobie tę miłość nie powiem gdzie! Jak możesz mnie kochać? Tę której w ogóle nie znasz, tę która wskoczyła ci do łóżka przy pierwszej lepszej okazji?!- zacytowałam jego słowa, a łzy ciekły mi już strumieniami po policzkach. 
- Ja tak wcale nie myślę, doskonale o tym wiesz.
- Mi się wydaje co innego. Ty nawet nie wiesz jak to zabolało. Wtedy naprawdę poczułam się jak jakaś dziwka - przerwałam - Wielki Bartosz Kurek, zakochał się w nikomu nie znanej dziewczynie z małej miejscowości. Słyszysz to? To brzmi jak jakiś tytuł do kolejnej dennej historii - popatrzyłam w jego oczy, wyglądał jakby zaraz sam miał się rozpłakać.
- Kochanie, proszę...
- Ja ci uwierzyłam! Uwierzyłam, że mnie kochasz i choć trochę ci zależy. Głupia jestem, nie? - krzyknęłam po raz ostatni, wyrwałam się z jego uścisku i zaczęłam biec przed siebie, byle tylko przed nim uciec. Dogonił mnie jednak zaraz przed ośrodkiem. Złapał mnie i mocno pocałował, tak jak jeszcze nigdy. Uświadomiłam sobie jak bardzo za nim tęskniłam, potrzebowałam tej bliskości.
- Nigdy tak nie mów, słyszysz? Nigdy! - wydyszał Bartek gdy się od siebie oderwaliśmy - Kocham cię! Kocham cię i uświadomiłem to sobie jeszcze lepiej gdy wyjechałaś. Nie wiedziałem gdzie i po co? Kochałem cię już wcześniej i nawet nie wiesz jak bardzo byłem zazdrosny o Kubę, nie mogłem na niego patrzeć. Kochanie, proszę cię. Agatka, kocham cię... - nogi się pode mną ugięły. Nigdy nikt mi nic takiego nie powiedział. Tak szczerze i dosadne, a jednocześnie uważając na każde słowo, byle mnie nie zranić. Przytuliłam się do niego najmocniej jak umiałam i chciałam, żeby ta chwila się nie kończyła. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Nadal bolały mnie te słowa, ale wiedziałam, że nie potrafię już dłużej tego ciągnąć. 
Nagle zakręciło mi się w głowie i lekko się zachwiałam, na szczęście Bartek mnie trzymał.
- Wszystko w porządku? Jakoś blado wyglądasz - mówił z przejęciem w głosie.
- Nie dobrze mi - powiedziałam i szybkim krokiem skierowałam się do pokoju, ściślej mówiąc do łazienki. Wygoniłam Bartka za drzwi, a sama zrobiłam co zrobić w danej chwili musiałam. Potem wzięłam jeszcze długi prysznic i w samy ręczniku wyszłam do pokoju. Byłam, pewna, że Bartek poszedł do siebie, bo w łazience siedziałam dobrą godzinę.
- I jak? - odezwał się głos w ciemności, a ja mało nie zeszłam za miejscu.
- Boże, Bartek chcesz, żeby zawału dostała? Co ty tutaj robisz?
- Czekam na ciebie, jak się czujesz?
- Już dobrze - powiedziałam i przytuliłam się do niego. Mój ręcznik osunął się lekko, a ja poczułam jak serce i oddech Kurka nagle przyśpieszają. 
- To może ja już pójdę - oderwał się ode mnie i poszedł w kierunku drzwi. Odwrócił się w moim kierunku, a ja widziałam jak dosłownie rozbiera mnie z tego ręcznika wzrokiem. Nie mogłam wytrzymać i prychnęłam ze śmiechu. Bartek lekko się zaczerwienił. 
- Dobranoc, kochanie - wyszeptałam lekko przygryzają płatek jego ucha.
- Agata, lubisz się tak znęcać nade mną, prawda? - mówił z wyraźnym wyrzutem.
- Ja? Nie śmiałabym - zaśmiałam się i niby specjalnie, niby nie lekko musnęłam go w usta. Kurek jednak przestał nad sobą panować  i namiętnie mnie pocałować przygniatając do ściany.
- Teraz już mogę iść - uśmiechnął się łobuzersko i tyle go widziałam.
___________________________________________________________________________


Czy tylko ja się topię na tym słońcu? ;___;

3 komentarze:

  1. No nareszcie się dogadali :) Oby między nimi było już dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale fajnie, że się dogadali i ogólnie jest już lepiej;)
    Świetny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń