piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 24


PASJA


CZ.24



Obudziłam się z uśmiechem na ustach. Kurek już nie spał, tylko leżał i się na mnie gapił.
- Czemu tak mi się przyglądasz?
- Piękna jesteś - powiedział rozmarzonym głosem - I do tego cała moja - wyszeptał mi do ucha. Przeszedł mnie dreszcz spowodowany jego dotykiem, zauważył to i zaczął się ze mną drażnić jeżdżąc dłonią po moim udzie. Powodowało to u mnie niekontrolowane ciche jęki. Bartek tylko zaśmiał się pod nosem i dalej jeździł dłonią po wewnętrznej stronie uda i składał delikatne pocałunki na mojej szyi.
- To ja będę się zbierał - przerwał nagle, a ja byłam na skraju wytrzymałości. Droczył się ze mną, widziałam to po tym jego złośliwym uśmieszku.
- Kurek do cholery! Wracaj tu! - wrzasnęłam gdy ten już wstawał z łóżka i kierował się do łazienki. Zaśmiał się cicho jakby właśnie osiągnął swój cel.
- Dobrze kochanie. Skoro nalegasz - z tym wkurzającym uśmieszkiem wpakował mi się z powrotem do łóżka. A więc tego chciał, żebym go błagała...Wbił się w moje usta z niezwykłą zachłannością, na chwilę przerwał, by dobrać się do mojej bluzki, a ja wykorzystałam chwilę jego nieuwagi.
- Głupek - wyrwałam się z jego objęć i wskoczyłam do łazienki. Nie dam mu satysfakcji.
- Taka jesteś?! Dobrze, zapamiętam to sobie! - stał zawiedziony przy drzwiach. Nic mu nie odpowiedziałam tylko zaśmiałam się złowieszczo - Dobra, to może ja pójdę do chłopaków pochwalić się, że masz tatuaż - przerwał na chwilę, a ja zamarłam - Może będą chcieli zobaczyć - roześmiał się głośno i wybiegł na korytarz. Momentalnie opuściłam łazienkę i pobiegłam za nim.
Złapałam go zaraz przy drzwiach do pokoju Igły.

- Nie odważysz się! - wysapałam i zagrodziłam mu drzwi.
- Zobaczymy - z łatwością mnie odsuną i wszedł do pokoju gdzie znajdowała się większość z nich.
- Chłopaki! Słuchajcie... - zaczął mówić, ale momentalnie przerwał widząc ich miny - Co jest? - spytał zdezorientowany, a oni tylko patrzyli się na nas z otwartymi buziami. A tak właściwie głównie na mnie.
- Cholera! - uświadomiliśmy sobie, że mamy na sobie tylko bieliznę, to znaczy Bartek bokserki, a ja niezbyt grzeczną damską wersję. Szybko chwyciłam jakąś bluzę leżącą na łóżku obok. 
- Ej, ej, ej! Co się tak gapicie? Nigdy kobiety nie widzieliście? - Kurek zaczął mnie zasłaniać. Chłopaki spuścili wzrok nieco speszeni.
- Debil - skwitowałam zwracając się do Kurka i wyszłam z pokoju. Skierowałam swe kroki do swojego pokoju. W drzwiach ktoś złapał mnie w talii.
- Mam na ciebie haka - powiedział przytulając mnie jeszcze mocniej - A tak w ogóle to bardzo seksownie wyglądasz w tej bieliźnie, ale sądzę, że bez niej jeszcze lepiej - wymruczał mi do ucha.
- A weź wyjdź - znów wskoczyłam do łazienki, tym razem jednak przesiedziałam tam swoje i wyszłam gotowa.
Na łóżku leżał roznegliżowany Kurek.

- Ty jeszcze tutaj? - zaśmiałam się z pozycji w jakiej go zastałam.
- Wyganiasz mnie? - udawał obrażonego. W tej chwili zadzwonił mój telefon.
- Słucham?
-...........................
- Na serio? Boże, nawet nie wiesz jak się cieszę!
-...............................
- No jasne, a kiedy?
-................................
- Spokojnie jeszcze się zdzwonimy. Pozdrów ją ode mnie. Na razie! - odłożyłam telefon.
- Kto dzwonił? - spytał zniecierpliwiony Kuraś.
- Kuba - ucięłam krótko, a jego mina przyjęła grymas.
- Czego chciał?
- Jego narzeczona jest w ciąży i planują ślub - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach. Kurek już nic nie odpowiedział, ale poczuł wyraźną ulgę. Czy on na każde imię męskie poza "Bartek", będzie reagował jakimś niezadowoleniem? Pożyjemy, zobaczymy....

Śniadanie, trening, obiad, trening, kolacja, spać. Tak upływa nasz typowy dzień w Spale. Chłopaki przygotowują się do Ligi Światowej, pierwszy mecz mają już za parę dni w Atlas Arenie, a my do Grand Prix. Treningi są coraz cięższe, ale wszyscy wiedzą, że trzeba walczyć.
Dzisiaj po południowym treningu nie miałam już siły dosłownie na nic. Rzuciłam się na łóżko i leżałam tak bez ruchu pół godziny. Nagle zadzwonił mi telefon.

- Kinia, podaj mi - wysiliłam się chociażby na te słowa. Spod przymkniętych oczy zauważyłam, że gapi się na mnie tak na wariatkę.
- Rusz dupę i odbierz. Nie chcę mi się.
- Lila? Bądź dobrym człowiekiem, podaj no - ta tylko przewróciła się na drugi bok. Nie miałam siły ruszyć ręką, więc telefon po chwili przestał dzwonić.
Nagle do pokoju wpadł Kubiak.

- A co wam? Zmęczone? - śmiał się z nas. Zaraz za nim wpadł jeszcze Kosok i Kurek. Rozsiedli się na naszych łóżkach i dalej się naśmiewali.
- Oj, dziewczynki chyba się trochę zmęczyły? Za słaba kondycja? - kolejny, pożal się Boże, się odezwał. Mój telefon znowu się rozdzwonił. 
- Nie odbierzesz? - spytał Kurek po 3 sygnale. 
- Nie chce mi się - pokręciłam tylko niedbale głową.
- Mama - skwitował patrząc na mój wyświetlacz.
- To tym bardziej mi się nie chce - mówiłam nie ruszając się z miejsca.
- Powinnaś w końcu z nią porozmawiać.
- Może - odparłam obojętnie, ziewnęłam i wysiliłam się na przewrócenie na drugi bok. Telefon znów się rozdzwonił.
- Agata do cholery, wyłącz to albo odbierz. Dzwoni już chyba siódmy raz - powiedział nieco zniecierpliwiona już Lilka.
- Odbierz i powiedz, że nie żyję. Wpadłam pod pociąg, skoczyłam z mostu, wielki potwór wyskoczył z kibla i mnie wciągnął - wywołało to nikły uśmiech na twarzach wszystkich, ale zaraz zszedł - Może poczuje ulgę, nie będzie już miała na głowie wyrodniej córki - dalej mówiłam z irytującą dla otoczenia obojętnością. Wszyscy już chyba stracili cierpliwość.
- Słucham? - telefon odebrał Kurek, a mnie zamurowało. Natychmiast poderwałam się z łóżka i chciałam wyrwać mu telefon. - Bartek, Bartek Kurek proszę pani - mówił do telefony z uśmiechem na twarzy. - Tak, jestem z pani córką. To dziwne, że pani nic o tym nie wie - specjalnie się drażnił, a ja już miałam go dość. Za wszelką cenę chciałam wyrwać mu telefon. - Kochanie, twoja mam się pyta kiedy masz termin? - spytał z wyraźnym rozbawieniem.
- Jaki termin do cholery?!
- No kiedy rodzisz? - starał się być poważny - Twoja mama już od dawna wyczekuje wnuka, a jak się dowiedziała, że masz chłopaka to... - dostał ode mnie po łbie. Pogadał jeszcze trochę głupot do telefony, a wszyscy w pokoju poza mną prawie pokładali się ze śmiechu.
- Kurwa, Kurek co to było?! - byłam na niego wkurzona.
- Twoja mama to urocza kobieta - skwitował z uśmiechem na ustach - Podobno byłem twoim idolem, sądząc po twoim tatuażu to może być prawda... - udawał, że się zastanawia, ale było widać, że ledwo powstrzymuję się od śmiechu, po czym dostał jeszcze raz po łbie, żeby umilkł raz na zawsze.
- Jakim tatuażu?! - wszyscy w pokoju odezwali się chórem.
- Burym - ucięłam, a Kurek posłał mi rozbawione spojrzenie - Czego ona chciała?
- Pogadać. Przeprosić. Ona naprawdę jest bardzo miła - mówił już całkiem poważnie.
- Mmh - kręciłam z niedowierzaniem głową - I mówisz to po tym jaką scenę mi zrobiła tutaj? - on tylko pokiwał z przekonaniem głową. Nie pojmowałam własnej matki. Jak nie porusza się tematu "siatkówka", "MOJE studia", "MOJE plany na przyszłość" to naprawdę jest spoko, ale jak tematy fatum zostaną ruszone to wygląda to mniej więcej tak jak zaprezentowała jakiś czas temu w Spale. 

Chociaż byłyśmy wymęczone dla chłopaków zawsze znajdziemy czas. Wszyscy, czyli my trzy plus cała męska reprezentacja zebraliśmy się w pokoju Winiara. Nie mam pojęcia jak my się tam zmieściliśmy, może dlatego, że siedziałam w kącie, koło okupowanego łóżka, na kolach Bartka, a nogi trzymałam na Łukaszu. Nie ma się co dziwić, bo w podobnej pozycji siedzieli wszyscy. Tak więc spokojnie, lub mniej spokojnie w niektórych momentach, graliśmy sobie w pokera. Chłopaki po raz kolejny kłócili się o coś tam, sama już nie wiem o co, bo po kilku takich razach się wyłączyłam. Nagle można było zauważyć otwierające się z niezwykłym impetem drzwi. A do nich wleciała...
- ZALICZYŁAM!!! - miny wszystkich na początku przestraszone i zdziwione, zaczęły zastanawiać się o co chodzi. Wspomniana osobą był nie kto inny jak Weronika. Tak, my się dobrałyśmy, obie miałyśmy mocne wejścia.
- Ale co zaliczyłaś? - chociaż byłam wcześniej o tym informowana wielokrotnie, teraz byłam chyba w zbyt wielkim szoku na jej widok by to pamiętać.
- Jak to co?! Gadam ci o tym od kilku dni, a ty się jeszcze pytasz? - mówiła z wyraźnym wyrzutem. Uświadomiłam sobie o co jej chodzi i nagle pozieleniałam.
- Kochanie, dobrze się czujesz? - spytał przejęty Kurek.
- Świetnie - zironizowałam.
- Haha, spokojnie. Ona tak zawsze gdy jej o tym mówię - zaśmiała się ze mnie Weronika.
- Pewnie. Bo to bardzo apetyczne. Zajęcie, które pragnę wykonywać 24 godziny na dobę - dalej mówiłam z ironią.
- Wystarczyłoby krótkie "gratuluję, cieszę się, że nikogo nie zabiłaś!"
- Za późno, nie musiałaś - wystawiła jej język.
- A można by się dowiedzieć o co chodzi? - mówił nieco zdezorientowany Bartman.
- Kroiłam trupa. I zaliczyłam na 5 - odpowiedziała dumnie. Zbyszek nagle pobladł i tak jak ja zrobił się zielony.
- Co kroiłaś?! - wszyscy byli w lekkim szoku.
- No trupa - zrobiła nacisk Weronika,  jakby w ogóle nie rozumiała ich reakcji.
- A wy się dziwicie, że mi jest niedobrze - powiedziałam.
- Boże, jakie z was mięczaki - westchnęła głośno moja przyjaciółka - Ale ja mam teraz wakacje i zostanę z tobą tutaj najdłużej jak się da - na jej twarzy zagościł banan jak stąd do Paryża. Natomiast z mojej momentalnie zniknął. Natomiast Zibi widocznie się ożywił. Już ja wiem co mu po tym pustym łbie chodziło.
- Nie cieszysz się?
- Ja? Cieszę... - mówiłam bez przekonania. 
- Nie no, żartuję. Ale będę z tobą na dwa najbliższe mecze. Później muszę jechać - posmutniała.
- Czekaj, czekaj. A jak ty tu przyjechałaś? Znów stopem? - nagle mnie olśniło.
- Zacofana jesteś koleżanko. Tydzień temu zrobiłam prawo jazdy - zaśmiała się.
- Chwała Bogu. Ile można było kobieto? Już myślałam, że wyjdę z siebie, żeby cię wszędzie wozić. Ale czekaj, czym ty tu przyjechałaś? - kolejna niewyjaśniona okoliczność.
- Koleżanka mnie podwiozła, ale wracam już twoim samochodem - wyszczerzyła się.
- Co proszę?!
- No i tak nim tutaj nie jeździsz. A mi się przyda. Proszę cię - zrobiła oczy kota ze Shreka.
- Kurde, no... - od razu rzuciła mi się na szyję - Spokojnie, bo mnie udusisz.
- To może pograsz z nami w karty?- zaproponował Winiar po dłuższej chwili ciszy.
- To ja proponuję rozbieranego - wystrzelił Bartman, chłopcy wyraźnie się ożywili, a wszystkie damskie wzroki spiorunowały go - No co? Będzie fajnie - uśmiechnął się podstępnie, a ja i Wera wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia. Obie byłyśmy świadome jakości naszej gry, która przez te wszystkie wyjazdy i obozy siatkarskie, była niczego sobie.
- OK - skwitowałam z uśmiechem i zaczęła się gra. Część osób spasowała, więc został Winiar, Kubiak, Igła, Zibi, Kurek, Wera, Kinga i ja. Lilkę i Kosoka gdzieś wcięło, a reszta się rozeszła do swoich pokoi. 

Tak jak podejrzałam szło nam świetnie, na przynajmniej na tyle dobrze, że my zostałyśmy jeszcze we względnym ubraniu, za to Zibiemu zostały jeszcze tylko bokserki i skarpetki, Kubiak to tego wszystkiego miał jeszcze koszulkę. Winiar, mistrz gry, nie przegrał niczego. Igła już na początku przegrał ostatnią cześć garderoby, więc przyglądał się tylko jak gramy. Kinga została w spodniach i staniku, a Kurek bez koszulki. Ja i Wera podobnie jak Winiar byłyśmy okryte.
- Boże, jak wy to robicie? - spytał zawiedziony Zbyszek.
- Magic - zaśmiałyśmy się równo. 
- Coś oszukujecie - spojrzał na nas z ukosa Bartek.
- My? - udawałyśmy oburzone. 
Po tym jak Bartman przegrał bokserki zakończyliśmy grę i zeszliśmy wszyscy roześmiani na kolację, by zaraz po niej paść zmęczeni spać.

___________________________________________________

Wystarczy, że trochę się chłodniej zrobiło, a ja już jestem chora.
:(((

9 komentarzy:

  1. Ta Wera to niezłe ziółko. ;)
    /Ruda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To najlepszy rozdział ever <3 . Mam nadzieję że nigdy nie skończysz tego opowiadania. :D
      /Ruda

      Usuń
  2. Wera to potrafi człowieka zaszokować. Aż dwójka zrobiła się zielona chętnie bym to zobaczyła ich miny :) Rozmowa Bartka z mamą Agaty była nie zła. Pomyślała pewnie, że pomyliła numery.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma to jak mocne wejście;)
    Widać, że dziewczyny to wyrachowane pokerzystki;d
    Świetny rozdział jak zawsze, kiedy można spodziewać się kolejnego?
    Pozdrawiam serdecznie;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie martw się ja też się pochorowałam;( ale za to mam czas żeby trochę poczytać i stwierdzam że to najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam;) pozdrawiam i czekam na następne rozdziały;):*

    OdpowiedzUsuń