wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 23


PASJA


CZ.23



Następnego dnia rano miałyśmy ostry trening. Musiałyśmy przećwiczyć wszystkie elementy gry, które nam nie wychodziły we wczorajszym meczu. Na trybunach siedziała Weronika i obserwowała naszą grę.
- Wera, a może zagrasz z nami? Spytam trenera... - miałam nadzieje, że się zgodzi. W jej oczach zagościły iskierki. 
Trener się zgodził po chwili moich próśb. Weronika szybko poszła się przebrać. Muszę przyznać, że jak na zawodniczkę, która nie grała 2 lata to szło jej całkiem dobrze, a nawet bardzo dobrze. Miałam wątpliwości co do jej całkowitego braku gry przez te 2 lata, o czym mnie zapewniała na każdym kroku.
- Dziękuję, koniec treningu - rozległ się gwizdek trenera, gdy na hali zaczęli gromadzić się siatkarze - A ciebie moja droga muszę pochwalić. Gdzie nauczyłaś się tak grać? - trener zwrócił się do Weroniki.
- Dziękuję bardzo. Grałam trochę w liceum - powiedziała nieśmiało gdy chłopcy już stali koło nas i zaczęli się rozgrzewać.
- No już nie bądź taka skromna. Trenerze, Weronika została wybrana nawet na Mistrzostwach Polski Juniorów najlepszym zawodnikiem meczu, w tym najlepszym libero ma się rozumieć - postanowiłam wychwalić Werę przed trenerem.
- Agata! To było dawno i nieprawda. Ale to ty byłaś kapitanem naszej drużyny - odpłaciła się mi.
- No, no. Nie spodziewałem się, że miałaś siatkarską przeszłość - trener dalej rozmawiał z Weroniką - Dlaczego już nie grasz? - trafiła kosa na kamień.
- Obie z Agatą miałyśmy taki sam wybór. Ona wybrała siatkówkę, ja medycynę. Bo wie pan, Agata równie dobrze mogłaby być teraz cenionym lekarzem, no gdyby nie rzuciła studiów - nasza wymiana zdań stała się dość dziwna, a jak zwykle wszystkiemu musieli przysłuchiwać się siatkarze i trener.
- A ja myślałem, że Agata studiuje - trener zmierzył mnie wzrokiem- Tak mi mówiła.
- No tak trenerze. Studiuję, ale nie medycynę, a fotografię.
- A no właśnie, ja poszedł ten egzamin, jak już jesteśmy przy temacie?
- Świetnie. Tym razem się udało. Przepraszam, ale my już musimy iść - spojrzałam na Bartka, ale on był jakiś nieobecny. No cóż, pogadam z nim po treningu.
- Agata! Co to miało być?! Jakieś rozpamiętywanie przeszłości przy chłopakach i przy trenerze, po co to wszystko? Żeby zrobić mi na złość? - zdenerwowała się. Oj, niedobrze. 
- Przepraszam, tak mnie wzięło na wspomnienia. Chciałam cię pochwalić.
- Wiesz, że nie lubię o tym gadać.
- Wiem, ale nie wiem dlaczego. Żałujesz?
- Nie, nie żałuję, że grałam.
- Ale nie o to pytam...
- Agata, dobrze wiesz, że siatkówka była, jest moim życiem, ale tak zdecydowałam i uszanuj to. Czasu już nie cofniemy...
- Ale ja się pytałam, czy żałujesz? Żałujesz podjętej decyzji?
- Nie. Czasem jest mi po prostu smutno i źle, jak widzę ciebie taką roześmianą na boisku, taką szczęśliwą, gdy robisz to co kochasz - nie lubiłam takich naszych poważnych rozmów, zwłaszcza rozpamiętywania dawno zabliźnionych ran. Postanowiłam dać spokój i odpuścić już ten temat.

Gdy chłopaki skończyli trening postanowiłam przejść się do nich. Obeszłam wszystkie pokoje, ale nigdzie ich nie było. Weszłam do pokoju Kurka, a tam chyba cała reprezentacja siedząca na podłodze i grająca w karty.
- No ładnie - powiedziałam zaraz na wejściu - To ja was szukam po całej Spale, a wy w pokera sobie gracie? - skarciłam ich wzrokiem.
- No to jak już nas znalazłaś to może dołączysz? - odezwał się Ziomek.
- Nie będę przeszkadzać.
- Taa, boisz się, że przegrasz. Przyznaj się - odezwał się Igła.
- No dobra - powiedziała pewna siebie i usiadłam wśród wielkoludów. Zibi zaraz zaczął posyłać mi jakieś znaczące spojrzenia. Ja tylko przekręciłam oczami i dałam znać, że potem pogadamy.
- Ej, ej. A co wy się tam tak komunikujecie? - naszą gestykulację zauważył Winiar - Oszukujecie?
- Nie Mieciu, ja nie muszę oszukiwać, żeby z tobą wygrać - zaśmiałam się.
- Ej, a tak właściwie to o co chodzi z tym Mieciem? - Igła jak zwykle na czasie. Ja i Winiar tylko roześmialiśmy się głośno. 
- To jest "top secret" - zaśmiał się Michał. 

Pograliśmy jeszcze chwilę, a potem wszyscy poszli do siebie. Jarosza też gdzieś wywiało, więc zostaliśmy sami z Kurkiem.
- Nie idziesz? - spytał Bartek jakoś znacząco.
- Wyganiasz mnie?
- Jestem trochę zmęczony, idź już - powiedział oschle odwracając się ode mnie.
- Co? Bartek, o co ci chodzi?
- O nic. Po prostu jestem zmęczony. Daj mi odpocząć i  idź już, proszę - powiedział zniecierpliwiony. Nie miałam pojęcia czemu tak się zachowuje. Co ja mu zrobiłam?
- Dlaczego taki jesteś? Stało się coś?
- Nic się nie stało! Daj mi święty spokój - krzyknął tak, że aż się wystraszyłam. Nie chciał ze mną gadać, to nie. Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. 
- Agata, poczekaj! - czyżby nagła zmiana nastoju? Zobaczymy...
- Co? Już nie jesteś zmęczony? Odpoczywaj sobie - wyszłam na korytarz.
- Aga no. Porozmawiajmy... - złapał mnie za rękę.
- Bartek, ale naprawdę nie musisz się tak poświęcać. Idź spać, mną się nie przejmuj. Nie widzę nic ciekawego w rozmowie ze mną - odparłam z ironią i wyrwałam mu się.
- Czy my naprawdę musimy się co drugi dzień kłócić?
- Ale czy to ja zaczęłam? Przychodzę do ciebie, a ty mnie wyganiasz, bo chcesz iść spać. No to śpij i daj mi już spokój.
- Chodź. Musimy porozmawiać - pociągnął mnie za rękę do pokoju. Gdy usiedliśmy na łóżku, zaczął.
- O co chodziło wczoraj z Bartmanem? - zapytał, a ja zrobiłam chyba wyjątkowo głupią minę. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi - Wieczorem na korytarzu - sprecyzował.
- Nic, co miało być? Gadaliśmy - powiedziałam prawdę, niby co miało się stać, że mnie o to pytał?
- To dlaczego jak mnie zobaczyłaś zaraz spoważniałaś i wygoniłaś do pokoju? Myślałem, że wy... - zrobił przerwę.
- To głupie, Bartek. Jesteś zazdrosny, bo z nim rozmawiałam?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Bartman to amant, wyrywa wszystkie dziewczyny jakie tylko się nawiną. Nie martwiłem się, bo ciągle się z nim kłóciłaś. A teraz się świetnie dogadujecie i wczoraj miałem wrażenie, że coś ukrywacie - poczułam swego rodzaju ulgę. Bartek był zazdrosny o jakaś głupotę, a ja już szykowałam się na grubsza sprawę. Jednak coś mi nie pasowało.
- Czy to znaczy, że mi nie ufasz? 
- Ufam, po prostu...
- Może myślisz, że wskoczę mu do łóżka przy pierwszej lepszej okazji?! - te słowa siedziały mi w pamięci, a teraz nie wiem dlaczego wypłynęły z moich ust. Z miny Bartka można było wyczytać, że strasznie go to wszystko boli i żałuje, ale raczej nie aż tak jak mnie to zabolało wtedy gdy to powiedział - Przepraszam. Niepotrzebnie do tego wracam - poczuła się nieco winna, nie wiedziałam co mam dalej mu powiedzieć. Skierowałam się do drzwi, Bartek jednak mnie przytrzymał.
- Wypowiadając te słowa nie miałem pojęcia jak to cię może zaboleć. Ale zrozum mnie. Kocham cię i jestem cholernie zazdrosny o każdego faceta z jakim rozmawiasz - mówił mi to prosto w oczy, widziałam, że nie kłamie.
- Bartek, musisz mi zaufać. Inaczej będziemy się kłócić codziennie i nic nie wyjdzie z naszego związku.
- Powiedziałaś to - uśmiechnął się, a ja już kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi - Powiedziałaś "w związku", czyli jednak jesteśmy razem.
- Tak mi się powiedziało, nie ważne - wstałam i chciałam wyjść.
- To może jednak się zgodzisz być moja? - wyszeptał mi do ucha - I tylko moja - podkreślił do wyraźnie.
- Jeśli się zgodzę, nie będziesz już zazdrosny o byle kogo? 
- Zawsze będę o ciebie zazdrosny, za bardzo cię kocham - ciągle szeptał mi do ucha.
- No to ja to muszę jeszcze przemyśleć - również wyszeptałam i przygryzłam jego wargi, by zaraz się oderwać od niego - Do zobaczenia - rzuciłam już w drzwiach.
- Chyba sobie żartujesz? Agata, no kochanie! - wołał za mną. Przesłałam mu jeszcze całusa w powietrzu i podążyłam do pokoju, gdzie pakowałam się już Weronika.
- Już jedziesz? - spytałam zawiedziona.
- No przecież wiesz. Jutro obowiązki, nie to co ty - zaśmiała się.
- Ty sobie nie myśl, że my tu tylko leżmy i nic nie robimy. Po dzisiejszym treningu ledwo nogami szurałaś, a my tak mamy kilka razy dziennie.
- Ja już się swoje nagrałam.
- No tak. Wera słuchaj, mam sprawę - postanowiłam zacząć temat - Wczoraj na meczu, byłaś taka oschła na Zibiego. Czemu? - zdziwiło ją moje pytanie, jakby odpowiedź była oczywista.
- Tyle mi o nim nagadałaś, że nie potrafię go polubić, nawet jeśli ty się z nim pogodziłaś.
- Nadal go nie trawię, ale potrafi być miły... czasem.
- Aga, do czego zmierzasz? - pytała podejrzliwie.
- A nie uważasz, że jest przystojny? - co ja pieprzę?! Ja to potrafię się dyskretnie kogoś podpytać.
- Agata, czy ty się dobrze czujesz? Może coś było w tym... - przerwałam jej.
- Wera, pytam się ciebie o coś. Uważasz, że jest przystojny czy nie?
- Nawet jakby był to i tak ma wredny charakter. A tak właściwie, to czemu pytasz mnie o takie rzeczy? - stała się podejrzliwa.
- Wiem, tak jakoś.
- Agata, ty coś ukrywasz. 
- Ja? Przed tobą? Nigdy w życiu - posłałam jej uśmiech numer 5 i poszłam poinformować Zibiego, że nic z tego.
Był wyraźnie zawiedziony. Po czym wychodząc z jego pokoju wpadłam na Winiara.

- O, cześć Mieciu? Jak tam dzidziuś? - właśnie przypomniałam sobie, że Winiar będzie ojcem.
- Oo, miło że pamiętasz. Dobrze, Daga czuje się świetnie, a młody skacze z radości - uśmiechnęłam się na te słowa.
- Fajnie mieć takiego dzidziusia, też bym tak chciała.
- Ja się mogę tym zająć - nagle z ziemi wyrósł Bartek - Jeśli chcesz mieć dzidziusia to ja ci chętnie pomogę - zbliżył się na niebezpieczna odległość.
- Ale nie teraz głupolu - dostał ode mnie po łbie.
- To bolało!
- Miało boleć - powiedziałam przez śmiech.
- Ok, to ja wam nie przeszkadzam - Mieciu wszedł do pokoju ZB9, a my postanowiliśmy się przejść. Poszłam tylko uprzednio pożegnać się z Weroniką, która wracała do Łodzi.

Podczas spaceru, po naleganiach, a właściwie błaganiach Kurka, musiałam streścić mu swój mało zresztą ciekawy życiorys, ale on słuchał mnie uważnie. Dużo gadaliśmy też o różnych pierdołach, Bartek opowiadał o reprezentacji i o sobie, a ja tylko o sobie, bo w końcu co ja miałam ciekawego mówić o reprezentacji, jak on przy wszystkim był obecny. Dowiedziałam się przy okazji kolejnych wielu ciekawych rzeczy. Np. Bartek w wieku 10 lat uciekł z domu do koleżanki, w której był zakochany. Chcieli razem uciec i żyć długo i szczęśliwie. Jednak gdy dotarł pod jej dom, ona powiedziała, że nigdzie z nim  nie idzie, bo mama dziś robi pizze na obiad i jeśli chce uciekać to najwyżej na tydzień. Po tym niezwykle traumatycznym wydarzeniu nie gadał z żadną dziewczyną przez 2 miesiące.
Ja nie miałam takich przygód, jednak Bartek słuchał mnie nad wyraz uważnie i chłonął każde słowo. Opowiedziałam mu o moich planach na przyszłość, o grze w siatkówkę w liceum, o nieszczęsnej maturze, 3 miesiącach studiów medycznych, oczekiwaniach rodziców i takich tam. Najbardziej chyba zaciekawiła go informacja o tym, że w wieku 16 lat jako znak buntu postanowiłam zrobić sobie tatuaż. Najbardziej zszokowało, że owy tatuaż zrobiłam.
- Nie miałem pojęcia - mówił zdziwiony.
- No bo nie wie o tym nikt poza mną, Weroniką, no i tobą.
- Ale ja go nie widziałem. Gdzie on jest? - pytał mocno zaciekawiony. Ja tylko zaczerwieniłam się lekko i posłałam uśmieszek w jego stronę. 
- Nie mów, że... - jego mina wyrażała wszystko - Pokaż! - mocno złapał mnie w talii.
- Chyba śnisz! Łapy przy sobie!- mówiła przez śmiech.
- Chyba mi nie odmówisz, co? - oparł mnie o drzewo i zaczął całować po szyi.
- Chyba nie chcesz robić tego na drzewie?
- Dlaczego nie? Nie ważne gdzie, ważne z kim - jego ręce zawędrowały pod moja bluzkę.
- Bartek, opanuj się!
- Ale to tylko ze względów badawczych - nie przestawał mnie całować - Nawet nie wiesz jak mnie zaciekawiłaś tym tatuażem. Tylko zerknę, jednym okiem - zaśmiałam się głośno, gdy jego ręka majstrowała przy moim rozporku.

Wróciliśmy do ośrodka w szampańskich humorach. Bartek nie dostał tego, czego chciał, ale i tak świetnie się bawiliśmy. Dziewczyną chyba bardzo spodobała się zamiana pokojami, bo coraz więcej nocy spędzały ze swoimi chłopakami. Nie miałam pojęcia co robiła reszta gdy one tam przychodziły, ale ja zostawałam sama w pokoju. Nie przeszkadzało mi to zazwyczaj, ale dzisiaj nie miałam zamiaru być sama.
- Bartuś, jestem dzisiaj sama w pokoju, może masz ochotę... - od razu na wejściu postanowiłam przejść do rzeczy, ale nie zdołam dokończyć swojej myśli.
- Jasne - wstał w zawrotnym tempie z łóżka, aż chciało mi się śmiać, i poszliśmy razem do mojego pokoju.
- To co robimy? - wyszeptał zalotnie gdy leżeliśmy już w łóżku.
- Śpimy. Dobranoc kochanie! - pocałowałam go tak by go sprowokować i odwróciłam się na drugi bok.
- Ale... Kochanie, chyba sobie żartujesz?
- Ja? Nie, czemu? - nic nie odpowiedział, wykorzystał okazję gdy się odwróciłam i wbił się w moje usta. Na początku delikatny pocałunek zmienił się w namiętny i pełen pasji. Jego ręka szybko powędrowałam pod moją koszulkę, a drugą majstrował przy drugiej części. Tej nocy po raz kolejny się nie wyspałam...

__________________________________________________

Ta pogoda mnie dobija... Najpierw upał, teraz zimno :((

3 komentarze:

  1. nie spodziewałam się, że Bartek jest taki zazdrosny :) Może to i dobrze widać, że mu zależy. Zbyszek to będzie miał nie złą przeprawę z Werą może coś z tego wyjdzie czas pokaże.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę zazdrości jeszcze nikomu nie zaszkodziło;)
    Jak zawsze super rozdział;)
    Może Weronika zmieni zdanie o Zbyszku?
    Nie mogę się doczekać każde nowego rozdziału u ciebie, kiedy kolejny?;)
    Pozdrawiam serdecznie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Kolejny? Hmm.. postaram się jak najszybciej. Może w piątek ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń